14 punktów Jeremy'ego Sochana, Spurs znów wygrywają
Do tej pory Jeremy Sochan zarówno przed wyborem w drafcie, jak i już w barwach Spurs, imponował przede wszystkim swoimi umiejętnościami w defensywie. To dlatego w swoich trzech pierwszych występach rzucił łącznie zaledwie dziewięć punktów, a mimo to utrzymywał miejsce w pierwszej piątce zespołu. Gregg Popovich liczył na jego zaangażowanie w obronie, gdzie Sochan jest w stanie pokryć zdecydowaną większość zawodników grających w NBA. Tym razem jednak Polak zaimponował zwłaszcza po atakowanej części parkietu.
Już pierwsze minuty starcia w Minnesocie pokazały, że Sochanowi nie brakuje energii i jest dzisiaj dobrze dysponowany. Wystarczy wspomnieć, że z czterech pierwszych celnych rzutów Spurs, trzy należały właśnie do niego. Oznaczało to, że już w pierwszych minutach pojedynku pobił swój rekord punktowy w jednym meczu NBA. Później Polak jeszcze bardziej się rozkręcił.
Ostatecznie zakończył spotkanie z 14 punktami, czterema zbiórkami, asystą i przechwytem. Największe wrażenie może jednak robić jego skuteczność z gry w tym spotkaniu. Sochan trafił wszystkie swoje rzuty za dwa punkty, pudłując jedynie dwie próby zza łuku. Skuteczność za trzy stanowi do tej pory największy mankament w jego grze, ponieważ mimo łącznie siedmiu rzutów, Sochan ani razu nie trafił jeszcze z tego dystansu na parkietach NBA.
Mecz w Minnesocie pokazał za to ile w młodym zawodniku drzemie pazerności i agresywności. We wcześniejszych spotkaniach Sochan był skryty w ataku, nie pokazywał się kolegom, czekał na swoją szansę, których zbyt wiele nie dostawał. Tym razem aż trzy razy skończył akcję alley-oop (bezpośredni wsad do kosza po otrzymaniu podania). Polak został o to spytany w wywiadzie pomeczowym dla jednej z amerykańskich telewizji. "Jesteśmy młodym zespołem i chcemy pokazać, że gra daje nam dużo frajdy" - powiedział.
Zespół z San Antonio przed startem sezonu był skazywany na pożarcie, tymczasem młoda drużyna po czterech meczach ma na koncie już trzy zwycięstwa. Wygrana w Minnesocie była kolejną niespodzianką, ponieważ Timberwolves dokonali latem wielu istotnych zmian w swoim składzie i w obecnych rozgrywkach liczą nawet na walkę o mistrzostwo.
Koszykarze obu drużyn zostają w mieście, ponieważ już w nocy ze środy na czwartek polskiego czasu dojdzie do ich ponownego starcia. Spurs znowu zmierzą się z Timberwolves na parkiecie w Minnesocie.