Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

24. kolejka PHL: Unia w wielkim stylu przerywa zwycięską pogoń Cracovii

Michał Karaś / PZHL
W Jastrzębiu lepiej zaczęli gospodarze, ale później GKS Tychy ostrzeliwał ich bramkę
W Jastrzębiu lepiej zaczęli gospodarze, ale później GKS Tychy ostrzeliwał ich bramkęPZHL
10 zwycięstw z rzędu? Wystarczy im – postanowili hokeiści Unii Oświęcim, którzy w piątkowy wieczór zdominowali Cracovię i wybili Pasom z głowy pierwsze miejsce, przynajmniej na razie.

Ostatnie tygodnie w Polskiej Hokej Lidze upłynęły pod znakiem zwycięskiego rajdu Comarch Cracovii. Nawet zmuszeni do rozgrywania trzech pojedynków w tygodniu, hokeiści krakowskiego zespołu byli w stanie wygrywać raz za razem.

Po 10 wygranych z rzędu przyszło zagrać z Re-Plast Unią Oświęcim. Zaczęło się zgodnie z planem:, Erik Nemec wyprowadził Pasy na prowadzenie w 2:20, a Saku Kinnunen podwyższył wynik 9 minut później. Do końca pierwszej tercji Unia nie była w stanie wstrzelić się w krakowską bramkę.

Jednak druga tercja była jednak prawdziwym koncertem oświęcimian, którzy strzelali gola za golem, wygrywając tę partię 6:0. Gdy gospodarze w pierwszych minutach ostatniej tercji trafili po raz siódmy, nie było już mowy o dogonieniu wyniku. Co nie znaczy, że Cracovia nie próbowała. Brynkus i Polak strzelili po golu, ustalając wynik na 7:4. Na więcej Unia nie pozwoliła.

Spotkanie na jastrzębskim Jastorze z GKS-em Tychy rozpoczęło się podobnie, choć później. Na prowadzenie w drugiej tercji wyszli gospodarze, ale później bramki zdobywali przyjezdni, którzy zanotowali kolejne trzy punkty. Tuż przed końcem drugiej tercji wyszli na prowadzenie, choć napierali na bramkę Jastrzębia od dłuższego czasu. W trzeciej tercji tylko potwierdzili, że dynamika meczu się nie zmieni, a gospodarze stracili jeszcze dwa gole.

Z kolei na lodowisku Satelita w Katowicach fani oglądali aż 12 bramek i przełamanie mistrzów Polski, którzy wygrali z KH Energa Toruń. Najwięcej oklasków zebrali Grzegorz Pasiut i Bartosz Fraszko, którzy zaliczyli dublet.

W Nowym Targu pachniało przełamaniem Podhala. Pop 14 porażkach z rzędu gospodarze nie dawali się przyjezdnym. Pierwszą partię obie drużyny zamknęły z jednym golem, w drugiej widzowie nie oglądali bramek. W trzeciej – w odstępie niecałej minuty – znów strzelali i zawodnicy Podhala, i przyjezdni z Sanoka. O zwycięzcy musiała więc przesądzić dogrywka, a po niej karne. Dopiero pudło Martina Przygodzkiego w dziewiątej serii dało wygraną Sanokowi.

Wil jij jouw toestemming voor het tonen van reclames voor weddenschappen intrekken?
Ja, verander instellingen