Ajax uratował remis w Rotterdamie, nieustępliwy Szymański
Mecz Feyenoordu z Ajaksem to nie przelewki, nawet jeśli odbywają się w porze niedzielnego obiadu. Komplet kibiców na De Kuip był gwarantowany, podobnie jak wielokrotnie zwiększona obecność policji w całym mieście. W końcu przyjeżdżał Ajax z wielkimi gwiazdami w zespole, z którym gospodarze nie wygrali od trzech lat.
Tym razem jednak to Portowcy z Rotterdamu są na czele Eredivisie, a Godenzonen z Amsterdamu zostają w tyle również za PSV i Alkmaarem. Taką właśnie dynamikę było widać od pierwszych minut, w których Ajax był zaskakująco zduszony na De Kuip. Do 25. minuty goście rzadko opuszczali swoją połowę i tylko brakowi wykończenia po stronie gospodarzy zawdzięczali bezbramkowy remis.
Bardzo zapracowany był Sebastian Szymański, z którym Ajax nie mógł sobie kompletnie poradzić. Po faulach na Szymańskim zawodnicy z Amsterdamu zaliczyli dwie żółte kartki, a jeden z wykonywanych przez niego rzutów rożnych mógł skończyć się bramką otwierającą wynik. Ta przyszła jednak dopiero w 34. minucie, gdy Igor Paixao przepięknie przymierzył z 20 metrów w długi róg, a stalowe trybuny De Kuip dosłownie zatrzęsły się od euforii kibiców.
Jednostronny w pierwszej fazie mecz otworzył się już nieco wcześniej, gdy Timber oddał pierwszy celny strzał na bramkę gospodarzy w 28. minucie, prawie z zerowego kąta. Instynktownie bronił wtedy Bijlow. Kolejny raz Portowcom groził dopiero Kudus w ostatnich sekundach 47. minuty.
Pierwsza odsłona De Klassieker skończyła się ze zdecydowanym wskazaniem na Feyenoord. Ajax co prawda przywiózł choćby paczkę reprezentantów Holandii, ale nie koncepcję pokonania zdeterminowanych rywali. Zresztą, to właśnie po indywidualnym błędzie Berghuisa zaczęła się akcja, która dała prowadzenie miejscowym. W drugiej części do Berghuisa, Timbera czy Klaassena dołączył Bergwijn, uzupełniając stawkę reprezentantów kraju w barwach Ajaksu. Zastąpił mało wyrazistego Conceicao w ofensywie. Po zmianie stron nie zmieniła się jednak dynamika – to Feyenoord zaatakował pierwszy, ale strzał Danilo minął lewy słupek o jakieś pół metra.
Podobnie jak pod koniec pierwszej połowy, amsterdamczycy byli w stanie podchodzić pod pole karne, wypracowywali stałe fragmenty, natomiast wciąż trwali z jednym celnym strzałem z pierwszej połowy. Strzelał za to Szymański, który w 53. minucie posłał bombę sprzed pola karnego, zablokowaną przez jednego z obrońców. Domagał się z kolegami (i trybunami) karnego za zagranie ręką, ale sędzia nie podzielał opinii gospodarzy.
Polak strzelał też 10 minut później, tym razem minęła prawy słupek o dobry metr, może więcej. Imponować mogło jednak jak przygotowany był na zagospodarowanie choćby przypadkowo przejętej piłki. Ilekroć Ajax miał piłkę, miejscowi nieustępliwie wytrącali rywali z rytmu i parli naprzód, próbując wykorzystać każdą możliwość.
W 70. minucie Ajax oddał drugi celny strzał i to musiał być gol, a jednak nie było... Kudus dostał doskonałą piłkę i pokonał bramkarza, ale sprzed linii bramkowej wybijał obrońca. Sekundy później gospodarze nie mieli już tyle szczęścia – po przewrotce Bergwijna główkę wcisnął do bramki Klaassen. Temu właśnie Klaassenowi chwilę później siatkę założył Szymański, w rewanżu lądując na trawie. Zuchwałość i ambicja Polaka mogły jednak się podobać. 23-latek zszedł z boiska w 80. minucie. Może nie rozstrzygał o losach meczu, ale napracował się i pokazał charakter.
Rozstrzygnąć mógł z kolei Santiago Gimenez w 90. minucie, jednak nie pokonał bramkarza Ajaksu sam na sam. Gospodarze atakowali do 96. minuty, ale wyniku nie zdołali zmienić. Godna podziwu pozostaje gra na najwyższych obrotach do końca, po którym niektórzy zawodnicy Rotterdamu dosłownie pokładali się na murawie.