Atlético Madryt w tabeli tuż za Realem, sprawcami João Félix, Morata i Griezmann
W normalnych okolicznościach nie byłoby nawet dyskusji, że Atlético musi ograć Elche. Tyle że mówimy o Atlético, które od października zaliczyło dwie porażki i remis w lidze, za każdym razem ze znacznie niżej notowanym zespołem. Elche nie było zresztą w lepszym położeniu – przed mundialową przerwą miało całe zero punktów z ostatnich trzech meczów.
Na powrocie zależało więc obu stronom, zwłaszcza że trener Diego Simeone wziął na siebie odpowiedzialność za postawę Atléti i zobowiązał się naprawić sytuację. Środkiem do celu okazało się naśladowanie Didiera Deschampsa w reprezentacji Francji, czyli wystawienie Griezmanna w drugiej linii, a nie na przedzie. Ogląd pola Francuza okazał się bezcenny i doskonale uzupełniał Moratę oraz João Féliksa na przedzie.
Swój plan mieli też przyjezdni. Nie spieszyli się do atakowania bramki Oblaka, za to skupili na skutecznej obronie. Choćby punkt wywieziony z Madrytu byłby przecież na wagę złota, skoro dotąd mają tylko cztery. I byłoby im się udało zrealizować plan do przerwy, gdyby nie czerwona kartka w doliczonym czasie pierwszej połowy. Za nieprzepisowe zatrzymanie Moraty wyleciał Verdú, zmuszając Elche do modyfikacji planów.
Oczekiwanie ataków na bramkę Elche po przerwie było zupełnie naturalne i do tychże dochodziło, tyle że najpierw na czerwoną kartkę za dwa faule w trzy minuty zapracował Mario Hermoso. Remis był więc nie tylko na tablicy, ale i na boisku. Ten pierwszy skończył się w 56. minucie, gdy Griezmann podrzucił João Féliksowi piłkę spod linii końcowej, a ten minimalnym wysiłkiem skierował ją do siatki z główki.
Niewiele brakowało, a Pere Milla w 72. minucie zepsułby madrytczykom świętowanie, ale jego główka od słupka wypadła za boisko. Za to dwie minuty później o zepsuciu nie mogło być mowy – Morata doskonale poradził sobie sam w polu karnym i wyprowadził gospodarzy na 2:0. Kto mu dogrywał? Tak, ten z różową czupryną!
Elche nie miało atutów, by urwać już choć punkt, ale nie zniechęciło to gości i walczyli do końca. W 90. minucie Pedro Bigas był bliski gola kontaktowego, jednak powstrzymał go Oblak. Później jeszcze druga żółta kartka dla Domingoa Quinii i było już po meczu. Oglądanym zresztą przez bardzo skromną widownię – na Metropolitano zajęte było niewiele więcej niż co drugie miejsce.
Dzięki wygranej Atlético już na pewno skończy rok na miejscu premiowanym awansem do Ligi Mistrzów. Otwarte pozostaje pytanie, czy będzie to trzecie czy czwarte, a odpowiedź da wynik sylwestrowego pojedynku Realu Sociedad z Osasuną. Pewne jest, że pozycji Colchoneros z Madrytu nie zagrożą Athletic Bilbao ani Betis, które tracą dystans po bezbramkowym remisie. Elche kończy rok tam, gdzie ugrzęzło miesiące temu – z czterema punktami na ostatnim miejscu.