Barcelona musi udowodnić, że 'Lewandependencia' to fikcja
W niedzielnym szlagierze przeciwko Atletico Madryt najważniejszym zadaniem zespołu Barcelony będzie udowodnienie, że po karze dla Lewandowskiego też może strzelać gole. Dotąd polski napastnik odpowiada za prawie 40 proc. bramek (13 z 24), a asystował przy czterech kolejnych.
Wyjazd na madryckie Cívitas Metropolitano będzie problematyczny, ponieważ – po kilku latach bez wyraźnego lidera – drużyna Barcelony bardzo mocno opiera się w tym sezonie właśnie na Robercie Lewandowskim. Jego brak może być bolesny. A może Blaugrana odnajdzie swój rytm i udowodni, że 'Lewandependencia' to tylko medialna narracja, nie rzeczywistość katalońskiego klubu?
Znaleźć ogień bez lidera
Od odejścia Leo Messiego Barça nie ma jednego lidera, na którego można by stawiać w ofensywie. Nawet w wygranym 4:2 prawie rok temu starciu do bramki Atleti nie trafił żaden napastnik. Gole rozdzielili między siebie Jordi Alba, Dani Alves, Gavi i Araújo.
Właśnie dlatego tak cennym nabytkiem stał się Lewandowski – to on rozświetlił atak Barçy. W 20 meczach w barwach Dumy Katalonii trafiał 18 razy i asystował czterokrotnie. Problem w tym, że Barcelona rzadko znajduje sposób na ekipę Diego Simeone. Poza wspomnianym 4:2 nie wygrali od 2019, a wtedy strzelali nieobecni dziś Messi i Luis Suárez.
Zwłaszcza biorąc pod uwagę potknięcie z Espanyolem i zrównanie z Realem w tabeli, presja na drużynie Barcelony bez Lewego w składzie jest ogromna. Jeśli nie sprostają oczekiwaniom, Królewscy zdetronizują ich w tabeli tuż przed przerwą na rozgrywki Superpucharu Hiszpanii.