Barcelona ucieka Realowi po golu Dembélé w Madrycie
Sobotnia porażka Realu Madryt z Villarrealem była idealnym podarunkiem dla Dumy Katalonii. Zrównane na czele tabeli wielkie kluby dzielił tylko bilans bramkowy, dlatego Barcelona otrzymała szansę na zbudowanie trzypunktowej przewagi. Trzeba było tylko… wygrać z Atlético Madryt, a to w ostatnich latach nie przychodziło Blaugranie łatwo, zwłaszcza bez zawieszonego Roberta Lewandowskiego.
Wbrew oczekiwaniom, mecz zaczął się żwawo i otwarcie, bez wzajemnych szachów. Najjaśniejszą iskrą w zespole Barcelony był obecny niemal wszędzie Pedri, a Barça – zgodnie z oczekiwaniami – wyznaczała rytm spotkania dzięki dominacji w posiadaniu piłki. Duet Pedri+Gavi nie pierwszy raz pokazał się z dobrej strony, gdy wspólnie zaabsorbowali defensywę Atléti, oddając piłkę do strzału Ousmane’owi Dembélé. Tak padł pierwszy gol Barcelony na tym stadionie od 2019 roku.
Nie to, żeby Atléti nie podjęli rękawicy. W drugą połowę weszli z impetem, chcąc odrabiać straty. Jednak bezkonkurencyjna w LaLidze defensywa z Katalonii okazała się niemożliwa do pokonania. Nawet grający ongiś w Barcelonie Griezmann nie zdołał znaleźć sposobu. To nie takie łatwe, jak zmiana koloru włosów.
Po godzinie gry Sergio Busquets pomógł wyrównać proporcje. To znów dało szansę na pokaz umiejętności Dembélé, który wyglądał jak za najlepszych lat. Po pierwszym golu udało mu się jednak już tylko trafić w słupek.
Pod koniec meczu Stefan Savić i Ferran Torres wylecieli z boiska za czerwone kartki, co jednak nie wpłynęło na wynik. Barcelona miała dziś mur nie do pokonania w obronie, dzięki czemu wygrała na trudnym gruncie i wciąż podąża w kierunku pierwszego tytułu mistrzowskiego od 2019 roku.