Berkieta obronił trzy piłki mistrzowskie, czwartej nie. Finał juniorskiego French Open dla Biguna
Po rozegraniu wyjątkowo emocjonującego półfinału w piątek, Tomasz Berkieta zapewnił sobie udział w finale młodzieżowego turnieju na kortach Rolanda Garrosa. Warszawiak stanowczo nie był faworytem w starciu z coraz bardziej znanym i rozstawionym Kaylanem Bigunem, w dodatku mączka nie jest jego specjalnością.
Sprawdź mecz Berkieta - Bigun punkt po punkcie
Mocne wejście i obroniona przewaga przełamania
Ale zuchwały 17-latek nie zamierzał poddawać się niczyim typowaniom. Berkieta przy pełnej widowni kortu Simonne-Mathieu bardzo pewnie zgarnął swoje dwa pierwsze gemy, nie pozwalając potężnym serwisem na skuteczny return. Z kolei w piątym gemie Polak ograł stojącego pod siatką Amerykanina zagraniem mijającym i wywalczył pierwszy break point w meczu. Aut rywala dał mu przewagę.
Bigun spróbował zaatakować i jak najszybciej odrobić przełamanie, ale 17-latek nie dał się dogonić – podczas obrony przełamania ponownie passing shot zdecydował o odzyskaniu przewagi i domknięciu gema. W ósmym gemie break pointa zgasił dwoma potężnymi smeczami. Wprawdzie pojawiły się nerwy (pierwszy błąd podwójny i dyskusja z arbitrem), a jednak udało się przy czwartej przewadze wyjść na 5:3. Wprawdzie rywal obronił się, ale Berkieta w 10. gemie był bezlitosny: dwa asy, smecz i nieudana próba minięcia dały wygraną na sucho, a 6:4 w secie.
Jeden break point Bigunowi wystarczył
Bigun znalazł się w opałach na starcie drugiej partii, gdy musiał bronić aż czterech break pointów. Z zadania wywiązał się bardzo dobrze i momentalnie urósł w oczach, nie tylko wychodząc na 2:1 przy swoim podaniu, ale i zdobywając szybko dwa break pointy. Wystarczył jeden – czwarty gem był gemem błędów Berkiety, które pozwoliły uciec na 3:1.
To okazało się kluczowe w secie, w którym więcej break pointów nie było i nawet ograniczenie kolejnych błędów przez Berkietę nie pozwoliło wrócić do walki. Bigun lepiej kończył, znacznie częściej punktował drugim podaniem i dojechał spokojnie do wygranej 6:3.
Trzy obronione piłki mistrzowskie, czwarta nie
Amerykanin wyraźnie kontrolował emocje, zminimalizował ryzyko błędu i wyraźnie uzyskał przewagę. Gdy obaj przekonująco wygrali swoje gemy serwisowe, większa chwiejność Polaka dała o sobie znać. Prowadził 30:15, ale szybko stracił podanie, gdy był spóźniony do odpowiedzi rywala, a break pointa oddał błędem podwójnym, które wcześniej oglądaliśmy częściej u Biguna.
Konsekwencja i równa gra stały się główną bronią Amerykanina. To Berkieta był pod rosnącą presją i musiał naciskać. Jego potencjał i ochota do odważnej gry są niezaprzeczalnie wartościowe, ale w trudnej sytuacji sprzyjały błędom. Nawet pod presją Polak pokazał klasę, przyznając się do zagrania piłki ciałem w ważnej chwili, zanim zaliczył nieprzyjemnie wyglądający upadek przy walce ślizgiem o obronę piłki.
Zanosiło się na walkę w 10. gemie, gdy Berkieta miał 40:15, ale Bigun nieoczekiwanie łatwo doszedł do break pointu i miał trzy piłki mistrzowskie na przełamanie. Wszystkie Polak obronił, choć bardziej siłą woli niż organizmu fizycznie i mentalnie zawodzącego. Za czwartym razem Polak posłał piłkę w siatkę i Bigun upadł na mączkę w radości – to Amerykanin triumfował!