Bournemouth wygrywa 1:0 z słabym Liverpoolem
Zwycięstwo w pierwszym ligowym meczu weekendu sprawiło, że "Wisienki" awansowały z ostatniego na 16. miejsce w tabeli z 24 punktami. Z kolei Liverpool, który z 42 "oczkami" zajmuje piątą pozycję, zmarnował szansę na zmniejszenie trzypunktowej straty do czwartego Tottenhamu.
Początkowo nic nie wskazywało na taki przebieg wydarzeń. Podopieczni Jurgena Kloppa zaczęli to spotkanie całkiem dobrze. Już w pierwszych minutach groźnie uderzał Mohamed Salah, a Cody Gakpo został złapany na spalonym.
Obrońca Bournemouth Jefferson Lerma musiał również wybić strzał głową Virgila van Dijka z linii bramkowej, ale jak to często bywa w tym sezonie, zespół Liverpoolu szybko stracił impet.
W odpowiedzi w sytuacji sam na sam z Alissonem znalazł się Dango Outtara, ale uderzył niecelnie. Jednak The Reds zbagatelizowali to ostrzeżenie, płacąc za to w 28. minucie, kiedy Philip Billing skierował piłkę do bramki.
Wynik tuż przed przerwą mógł podwyższyć były gracz Liverpoolu Dominic Solanke. W tej sytuacji w polu karnym upadł Billing, ale jego apelacje o rzut karny zostały odrzucone.
Pudło Salaha i głęboka defensywa gospodarzy
W drugiej odsłonie spotkania Diogo Jota wszedł za Harveya Elliota i szybko dał o sobie znać, zmuszając Neto do interwencji mocnym strzałem.
Następnie Portugalczyk wywalczył dla Liverpoolu rzut karny, kiedy jego uderzenie głową trafiło w ramię Adama Smitha. Jednak ku przerażeniu fanów zespołu gości Salah uderzył wysoko i niecelnie obok bramki.
Ten błąd w 70. minucie zdawał się całkowicie osłabić graczy Liverpoolu, którzy zrobili bardzo mało, by zagrozić bramce Bournemouth. Golkipera ponownie próbował pokonać Gakpo, ale znów zawiodła precyzja.
W końcówce kibice gospodarzy wiwatowali przy każdym wślizgu i wybiciu piłki, a po końcowym gwizdku wybuchnęli radością, gdyż ich drużyna w końcu wydostała się ze strefy spadkowej Premier League.
"Musieliśmy być sumienni, zwarci i pracować dla siebie nawzajem, jak to robiliśmy wiele razy w tym sezonie. Dziś to się opłaciło, a wsparcie było genialne" - powiedział w rozmowie z BT Sport szczęśliwy strzelec bramki, Billing.
Menedżer Liverpoolu, Juergen Klopp, znów musiał oglądać słaby występ swoich zawodników.
"Przestrzenie, w których chcieliśmy grać, były super wolne, były super otwarte… nie wykorzystywaliśmy tego wystarczająco często, nie potrafiliśmy sprostać wyzwaniu, jakim było zmierzenie się z głęboko ustawioną, zwartą drużyną" – powiedział Klopp i odmówił zrzucenia winy za porażkę na rzut karny Salaha.
"Jeśli strzelisz bramkę, to nie sprawia, że występ jest lepszy, ale może zmienić wynik. On (Salah) zdobywa wiele goli, ale spudłował z karnego. Takie jest życie" - powiedział trener Liverpoolu.