Co się dzieje z Tottenhamem? Kryzys drużyny Antonio Conte
Druzgocące dla fanów Tottenhamu są same statystyki z ostatnich tygodni. Oczywiście w ich trakcie mieliśmy przerwę na mundial, ale akurat zespół Spurs wrócił po nim do gry w niezmienionej formie, powielając te same błędy co wcześniej.
Podopieczni Conte stracili co najmniej dwie bramki w ostatnich siedmiu występach w Premier League. Jak wylicza Opta, to ich najgorsza seria meczów ligowych pod tym względem od 1988 roku. Wtedy była ona wydłużona do ośmiu meczów.
Nie wiadomo jednak, czy to najgorsza ciekawostka statystyczna, ponieważ we wszystkich tych siedmiu spotkaniach piłkarze Tottenhamu pierwsi tracili bramkę. Takie zachowanie zdecydowanie nie przystoi zespołowi, który chciałby walczyć o najwyższe miejsca w jednej z najtrudniejszych lig świata.
Biorąc pod uwagę te okoliczności, bilans Spurs z ostatnich siedmiu potyczek w lidze i tak nie wygląda najgorzej. Udało im się bowiem wygrać aż dwa takie spotkania, a w jednym zremisować. Oczywiście jest to niewielkim pocieszeniem dla wszystkich osób związanych z klubem, które chciałyby, aby ich zespół w każdej kolejce walczył o zwycięstwo.
W odnoszeniu kolejnych wygranych przeszkadza jednak fakt, że defensywa popełnia masę błędów, a piłkarze ofensywni są komletnie bez formy lub mają problem z regularnymi występami.
We wczorajszym spotkaniu z Aston Villą fatalny błąd prowadzący bezpośrednio do utraty gola popełnił Hugo Lloris. Dla bramkarza drugiej reprezentacji na ostatnim mundialu nie był to jednak pierwszy taki przypadek w tym sezonie. Piłkarze Spurs w Premier League popełnili aż pięć takich błędów, czyli o dwa więcej niż kolejny zespół w takiej klasyfikacji. Trzy z nich są winą samego francuskiego bramkarza.
Niewiele lepiej wygląda to w ofensywie, która co kolejkę musi naprawiać błędy obrony i gonić wynik. Nie jest to jednak łatwe, jeśli jest się w takiej formie jak Heung-Min Son. Koreańczyk, który w poprzednim sezonie był jednym z najlepszych zawodników w lidze, w tych rozgrywkach ma tylko trzy strzelone gole. Mało tego, wszystkie strzelił w jednym meczu, w ciągu 31 minut, które dostał od trenera w drugiej połowie spotkania z Leicester w połowie września.
On jednak przynajmniej nie narzeka na urazy i pauzował dotychczas w tylko dwóch spotkaniach. Inaczej ma się sytuacja z Dejanem Kulusevskim i Richarlisonem. Obaj mieli stanowić o sile ofensywy zespołu, a tymczasem regularnie wypadają z gry przez kontuzje. Szwed ominął sześć październikowych spotkań z powodu urazu uda, nie znalazł się również w kadrze na wczorajszy mecz. Brazylijczyk przed przerwą na mundial nie grał przez problemy z łydką, a po tym jak występował na katarskich boiskach, nabawił się w klubie urazu uda.
Całą ofensywę ciągnie więc na barkach Harry Kane, który niemal co mecz melduje się na liście strzelców. Anglik ma 13 bramek strzelonych w 17 występach w Premier League w tym sezonie. Problem w tym, że jeden zawodnik może nie wystarczyć, by zapewnić klubowi miejsce w czołowej czwórce, które zapewni Tottenhamowi grę w Lidze Mistrzów. A przecież niektórzy kibice liczyli w tym sezonie nawet na mistrzostwo.
"Widziałem jaka była sytuacja i byłem szczery w rozmowach z klubem. Żeby zostać kandydatami do tytułu... Pamiętam jak latem niektórzy mówili, że nimi jesteśmy. Czytanie tego było nieco szalone" - powiedział po wczorajszym meczu Conte.
"Żeby nimi zostać, być zespołem walczącym o zwycięstwo w rozgrywkach, musisz mieć solidne fundamenty, czyli 13-15 świetnych zawodników oraz młodych graczy do rozwoju. To jest proces. Potrzebujesz czasu, cierpliwości. Rozumiem rozczarowanie fanów, ale jeśli chcecie prawdy, to właśnie mówię wam prawdę" - powiedział Włoch.
Jego słowa nie mogą napawać optymizmem. Mimo wszystko Tottenham zrobi pewnie wszystko, by powalczyć o jak najwyższe miejsce na koniec ligowego sezonu. Poza tym Koguty grają jeszcze w Lidze Mistrzów, a także zaczną rywalizację w Pucharze Anglii. Sezon jeszcze nie jest stracony, ale czas zacząć bić na alarm.