Damian Szymański pomógł upiec Panathinaikos w piecu AEK-u
Niedziela była wyjątkowo gorąca w Atenach, gdzie mogły rozstrzygnąć się losy mistrzostwa Grecji. Niepokonany dotąd Panathinaikos zawitał na nowiutki stadion AEK-u Ateny i gdyby wygrał ten mecz – jak zwykł robić w tym sezonie – miałby już 10-punktową przewagę, której zniwelowanie byłoby wyjątkowo trudne dla goniącego peletonu.
Koniczynki nie wzięły jednak pod uwagę, że również AEK Ateny ma serię meczów bez porażki. Odkąd, po 20 latach bez własnego stadionu, Dwugłowy Orzeł osiadł na OPAP Arenie jesienią zeszłego roku, jeszcze nie przegrał u siebie. Nic zresztą dziwnego, ponieważ atmosfera na zwartych trybunach potrafi być gorąca, o czym przyjezdni się przekonali.
W starciu pierwszego i drugiego zespołu greckiej Super Ligi zdecydowanie lepsi okazali się gospodarze, a "skazany na mistrzostwo" Panathinaikos oddał jeden celny strzał na bramkę przez ponad 100 minut spotkania. Miejscowi próbowali znacznie częściej, choć udało się trafić tylko raz. Bramkę na wagę zwycięstwa strzelił Orbelín Pineda, podczas gdy karnego w doliczonym czasie gry nie wykorzystał Levi Garcia.
Pod bramką Panathinaikosu pojawiał się również Damian Szymański, który był w niedzielę niestrudzony. Reprezentant Polski rozegrał cały mecz w barwach swojego klubu, zbierając solidne recenzje. Poświęcony AEK Ateny serwis enwsi.gr wymienił go jako jednego z kluczowych zawodników gospodarzy, choć w serwisie Gazzetta.gr Polakowi wytknięto kilka niepotrzebnych strat.
W barwach Panathinaikosu mógł z kolei wystąpić Tymoteusz Puchacz, wypożyczony z Unionu Berlin. Polak debiut z koniczynką na piersi zaliczył na początku stycznia, jednak w niedzielę cały mecz przesiedział na ławce. Może to i lepiej, ponieważ Panathinaikos nie ma najlepszej prasy po pierwszej porażce sezonu.