Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Diabły czerwone ze wstydu, historyczny pogrom na Anfield

Michał Karaś
Zaktualizowany
Diabły czerwone ze wstydu, historyczny pogrom na Anfield
Diabły czerwone ze wstydu, historyczny pogrom na AnfieldAFP
Chyba nawet najwięksi optymiści w Liverpoolu nie sądzili, że czeka ich tak jednostronne widowisko. Manchester United został zdemontowany jeszcze gorzej niż w 1895 roku, gdy przegrali na Anfield 1:7.

Przed tym meczem Jurgen Klopp zapowiedział, że chce w tym tygodniu zdobyć sześć punktów. Trójka wpadła z Wolverhampton, ale oczekiwanie kompletu z Manchesterem United – nie zbyt buńczucznie? W końcu w sierpniu wygrały Czerwone Diabły mające zdecydowanie lepsze wyniki, a na Anfield przyjechały w składzie, który zdobył Carabao Cup.

Wystarczyło jednak zerknąć na ulice wokół stadionu przed meczem – tłumy, flagi, pirotechnika. Tu nikogo nie interesowały półśrodki, Liverpool musiał grać o pełną pulę. Zresztą, nawet z wieloma problemami w tym sezonie, u siebie liverpoolczycy tylko raz dali się pokonać w Premier League. Było to widać w pierwszym kwadransie, w którym kotłowało się pod polem karnym Manchesteru, a Alisson przyglądał się bez większego stresu.

W okolicach 25. minuty przewaga ofensywna Liverpoolu była kolosalna, ale cóż z sześciu strzałów, gdy trzy poszły w trybuny, a trzy zablokowała obrona. Zresztą, najbliżej powodzenia byli w półgodzinie przyjezdni, którzy oddali jeden celny strzał i jeden – Bruno Fernandesa – mijający słupek nieznacznie. W ostatnim kwadransie pierwszej połowy proporcje zdecydowanie się wyrównały, choć jakościowo okazje Czerwonych Diabłów pozostawały groźniejsze.

Jakby na dowód tej tezy w 42. minucie Casemiro umieścił piłkę w siatce gospodarzy. Ku uciesze trybun, liniowy podniósł chorągiewkę. A ku ekstazie tychże trybun kolejna akcja przyniosła prowadzenie Liverpoolu. Robertson doskonale wypuścił Gakpo prostopadłym podaniem, a ten minął Varane’a i pozwolił De Gei odprowadzić piłkę wzrokiem przy dalszym słupku.

Tak wyglądało realne, uśrednione ustawienie Liverpoolu
Tak wyglądało realne, uśrednione ustawienie LiverpooluOpta by Stats Perform

Jeśli pierwsza połowa zakończyła się fatalnie dla przyjezdnych z Manchesteru, to druga zaczęła jeszcze gorzej. Nie minęły dwie minuty, a Liverpool miał już dwa gole przewagi. Tym razem Harvey Elliot posłał piłkę w sam raz pod niską główkę Darwina Nuneza. Kolejne dwie minuty później gospodarze ruszyli z kontrą z własnego pola karnego. Piłkę długo holował Salah, który zahipnotyzował obronę tańcem i chytrze oddał piłkę Gakpo. Ten lekko podciął piłkę obok wychodzącego De Gei.

Cokolwiek planował Ten Hag na drugą połowę, musiał błyskawicznie zmienić taktykę. Zwłaszcza że gospodarzom było mało – agresywni w każdym aspekcie gry szukali czwartego gola. W 58. minucie Konate łapał się za głowę, którą sekundy wcześniej skierował piłkę minimalnie obok bramki United.

Bezradne Czerwone Diabły zaczęły uciekać się do nieczystych sztuczek – po dwóch kolejnych faulach na Gakpo żółtymi kartkami ukarani zostali Martinez i wprowadzony po godzinie gry McTominay. Czym odpowiedział Liverpool? Czwartym golem! Tym razem Nunez – nieco szczęśliwie – zagrał prostopadle do Mohameda Salaha, a ten sam na sam z De Geą wykonał wyrok, wbijając piłkę od poprzeczki do bramki.

8 strzałów, 7 goli - oto pozycje, z których padały
8 strzałów, 7 goli - oto pozycje, z których padałyOpta by Stats Perform

Dopiero po 70. minucie Manchester był w stanie zaproponować cokolwiek w ofensywie, choć właściwie nie cała drużyna, a Marcus Rashford. Najpierw był jednak na spalonym, by później – po minięciu Alissona – z bardzo ostrego kąta obić słupek po zewnętrznej. Nic z tego, to The Reds trafili po raz kolejny. Piłkę na głowę zza pola karnego wysłał Henderson, a Nunez jak akrobata skierował ją głową do bramki.

Tuż przed 80. minutą fetujące Anfield żegnało schodzących strzelców bramek, Nuneza i Gakpo. Koniec strzelania? Nic z tych rzeczy, drugą bramkę wkrótce dołożył też Salah, dobijając źle wybitą piłkę przy biernej, zrezygnowanej postawie obrony. Pięć minut później Bajcetić z Firmino bawili się pod bramką De Gei, trafił ten drugi. Litości nie było, Manchesteru też. Na szczęście sędzia ukrócił ich męki...

Statystyki meczu Liverpool-Manchester
Statystyki meczu Liverpool-ManchesterOpta by Stats Perform
Momentum - dynamika meczu
Momentum - dynamika meczuOpta by Stats Perform
Wil jij jouw toestemming voor het tonen van reclames voor weddenschappen intrekken?
Ja, verander instellingen