Duda: Nie uważam się za faworyta PŚ w Baku. Na sukces musiałoby się złożyć wiele czynników
W niedzielę zaczyna się Puchar Świata w szachach, w którym będzie pan bronił wywalczonego w spektakularny sposób tytułu. Z jakim nastawieniem jedzie do Baku zwycięzca tego turnieju sprzed dwóch lat?
Jan-Krzysztof Duda: Na pewno osiągnięcie podobnego wyniku jak wówczas w Soczi będzie bardzo trudne. Teraz już nie mogę liczyć na element zaskoczenia. Oczywiście bardzo się cieszę, że będę brał udział w kolejnym turnieju o PŚ. W czasie gry na pewno powrócą stare wspomnienia... Traktuję ten występ jako bardzo ważny. Głównie dlatego, że jest to chyba najlepsza przepustka do turnieju kandydatów, do którego wchodzi trzech zawodników. Oczywiście jest to turniej bardzo długi i nieprzewidywalny. Oprócz dobrej dyspozycji szachowej musi się też pojawić sprzyjający los. Czas pokaże, co się wydarzy.
Rywalizację w Baku rozpocznie pan od drugiej rundy, wśród 128 najlepszych zawodników. Pierwszym rywalem będzie lepszy z pojedynku reprezentanta USA Timura Gareyeva z Peruwiańczykiem Emilio Cordovą. Przygotowuje się pan specjalnie do partii z nimi?
Tak. Myślę, że jeden i drugi to oryginalni zawodnicy. Gareyev, jeśli mnie pamięć nie myli, to rekordzista Guinessa, jeśli chodzi o partie grane jednocześnie na ślepo (W 2016 roku z opaską na oczach w symultanie w Las Vegas z 48 przeciwnikami wygrał 35 partii, 7 zremisował i 6 przegrał - PAP). Grałem z nim raz. To bardzo kreatywna osoba, oryginał, który potencjalnie może sprawić problemy, ale może też stosunkowo łatwo się złamać. Zobaczymy. Z kolei z Cordovą też rywalizowałem, kilka razy. To zawodnik, jak wszyscy z Ameryki Południowej, grający "na sztuczki", że tak to określę. Prezentuje bardziej pozycyjny styl. Na pewno gra spokojne debiuty. Obaj są bardzo silni i myślę, że prawdziwe będzie powiedzenie, że pierwszy przeciwnik w tym Pucharze Świata będzie trudniejszy niż dwa lata temu.
W ostatnich miesiącach niewiele grał pan w szachy klasyczne, bardziej poświęcając czas na rywalizację w tempie przyspieszonym. Czy to może być przeszkodą przed tym turniejem, w którego meczach podstawowa część rozgrywa się w tempie klasycznym?
Nie sądzę. Ponieważ tutaj też prawie zawsze trzeba rozważać opcje potencjalnego tie-breaka, które właśnie są rozgrywane w szachach szybkich, ewentualnie może dojść blitza. Nie uważam więc, żeby granie dużej ilości turniejów tempem przyspieszonym stanowiło jakiś problem. Oczywiście ta część pucharowego pojedynku nie jest najważniejsza, myślę, że dwie partie w każdym meczu to nie jest duża przeszkoda. Bardziej obawiałbym się presji oczekiwań związanej z tym, że poprzednio wygrałem ten turniej. Nie uważam się jednak za faworyta. Wiele czynników musi się złożyć na ostateczny sukces.
Kto jest kandydatem do zwycięstwa? Jacy rywale są najgroźniejsi spośród uczestników tegorocznego turnieju, w którym na czele rozstawienia są trzej najwyżej notowani w światowym rankingu: Magnus Carlsen, którego pokonał pan w półfinale PŚ w Soczi, Hikaru Nakamura i Fabiano Caruana?
Myślę, że Carlsen jest największym zagrożeniem, ponieważ nigdy wcześniej nie wygrał Pucharu Świata i na pewno ma na to dużą ochotę. Trudno jednak wskazać faworytów, bo na pewno będzie wiele niespodzianek w tym turnieju. Nawet największym wszystko się może przytrafić.
W Baku wystartuje rekordowa liczba siedmiu polskich arcymistrzów. Dotychczas nie mieliśmy w Pucharze Świata tak licznej reprezentacji. Jak ocenia pan szanse kolegów czy fakt zakwalifikowania się tak licznej ekipy znad Wisły?
Oczywiście, bardzo się cieszę z tego, że kilku relatywnie młodych zawodników ma szansę występu w Pucharze Świata. Już w pierwszej rundzie będziemy mieli pojedynek Igora Janika z Szymonem Gumularzem, więc jeden z nich od razu wróci do domu, ale też jest pewne, że drugi będzie w drugiej rundzie. Ważne jest też, że w turniejowej drabince inni Polacy nie są blisko mnie, bo jest to raczej nieprzyjemne uczucie grać z rodakiem w takiej imprezie, biorąc pod uwagę, że jest tylu innych zawodników z całego świata. Oczywiście, jak ktoś będzie grał dobrze i bardzo dobrze, to nie mam nic przeciwko temu, by spotkać się z nim na wyższym szczeblu. Zakładając, że się tam dostanę.
W przypadku korzystnych wyników obu stron, w czwartej rundzie, czyli 1/16 finału, spotkałby się pan z Mateuszem Bartelem.
To już w miarę daleka runda. Zobaczymy. Ja będę w tych wcześniejszych faworytem, Mateusz raczej "underdogiem". Statystycznie szansa nie jest duża, ale nie mam nic przeciwko temu.