Dujszebajew: Ten rok był dla nas bardzo dobry, ale mam nadzieję, że następny będzie lepszy
Kieleccy piłkarze ręczni w kończącym się roku po raz 20. w historii klubu świętowali ligowy prymat w kraju. Nie udało się im ustrzelić dubletu, bo w finale Pucharu Polski ulegli swojemu odwiecznemu rywalowi - Orlen Wiśle Płock. Za to zespół ze stolicy regionu świętokrzyskiego po raz drugi z rzędu awansował do finału Ligi Mistrzów, ulegając w decydującym meczu po dogrywce niemieckiemu SC Magdeburg.
"Pierwsze sześć miesięcy tego roku były bardzo dobre w naszym wykonaniu. Ktoś mógłby powiedzieć, że mogło być jeszcze lepiej, ale trzeba się cieszyć tym, co się ma. W finale Ligi Mistrzów, podobnie jak rok wcześniej, niewiele zabrakło nam do końcowego triumfu. O naszej porażce z Magdeburgiem zadecydowały detale. Ale wiele drużyn chciałoby być na naszym miejscu. Udowodniliśmy, że cały czas jesteśmy w gronie najlepszych drużyn Starego Kontynentu" – podkreślił kirgiski szkoleniowiec.
Te sukcesy są tym bardziej godne podkreślenia, że w pierwszej połowie roku klub przeżywał ogromne kłopoty finansowe i w pewnym momencie jego przyszłość stanęła pod dużym znakiem zapytania.
"To nie była łatwa dla nas sytuacja, ale tym bardziej dziękuję zawodnikom za wysiłek, walkę i zaangażowanie. Po raz kolejny pokazali, że są prawdziwymi profesjonalistami. Wielkie brawa należą się także naszym kibicom, którzy nas wspierali w tych trudnych momentach, jak również całemu środowisku. Wszyscy pokazali, że bardzo chcą, aby ten klub dalej istniał i walczył o najwyższe cele" – dodał Dujszebajew.
Druga połowa roku już nie była tak udana. Po 10 kolejkach Ligi Mistrzów kielczanie mają na koncie 12 punktów, o sześć mniej niż rok wcześniej. Na dodatek w meczu na szczycie polskiej ekstraklasy mistrzowie Polski ulegli we własnej hali drużynie z Płocka. Na usprawiedliwienie Industrii trzeba jednak wspomnieć, że praktycznie od początku sezonu zespół dopadła plaga kontuzji. Z urazami zmagali się m.in. Alex Dujshebaev, Arkadiusz Moryto i Szymon Sićko. Przez długi czas drużyna grała bez podstawowego bramkarza Andreasa Wolffa.
"Wielkie brawa dla młodego bramkarza Miłosza Wałacha, który godnie zastąpił starszego kolegę. Dlatego biorąc to wszystko pod uwagę, należy na naszą postawę w drugiej połowie roku spojrzeć z trochę innej strony. Mamy przecież braki na prawym rozegraniu i środku obrony. Mimo tych wszystkich przeciwności losu zespół nie załamał rąk, tylko walczył do końca. Przez ostatnie dwa lata graliśmy cały czas na bardzo wysokim poziomie. Kiedyś ten słabszy okres musiał przyjść. Zawodnicy nie są robotami, tylko ludźmi" – zaznaczył.
W nowym roku kielecką drużynę czekają jeszcze cztery mecze w fazie zasadniczej Ligi Mistrzów. Po 10 kolejkach do lidera grupy A niemieckiego THW Kiel traci trzy punkty. Celem jest zajęcie pierwszego bądź drugiego miejsca w grupie na koniec tego etapu, ale nie będzie to zadanie łatwe. Industria ma bowiem bardzo trudny terminarz, a przed nią m.in. trudne wyjazdowe pojedynki z Aalborgiem i Paris Saint-Germain.
"Nadal wszystko mamy w swoich rękach. Terminarz faktycznie jest trudny i może się zdarzyć, że w tych czterech meczach zdobędziemy zero punktów, ale równie dobrze możemy wygrać wszystkie spotkania. Nasza grupa jest bowiem niezwykle wyrównana. Mam tylko nadzieję, że po mistrzostwach Europy w Niemczach wszyscy nasi zawodnicy wrócą zdrowi. Jestem przekonany, że jeśli tylko kłopoty zdrowotne nas ominą, to wrócimy do swojej najwyższej dyspozycji" – powiedział Dujszebajew.
"Mijający rok był dla nas bardzo dobry, ale mam nadzieję, że następny będzie jeszcze lepszy" – podsumował szkoleniowiec zespołu z Kielc.