Fernando Santos: Chcę wygrać wszystko
Poszukiwania następcy Czesława Michniewicza trwały miesiąc. Wszystko stało się jasne w poniedziałkowy wieczór, gdy szef federacji zamieścił wspólne zdjęcie z Santosem i podpisem: "Do zobaczenia jutro na konferencji na PGE Narodowym".
Wtorkowa prezentacja w Warszawie była imponująca, ale zaczęła się od wpadki Kuleszy. Prezes związku, przedstawiając Portugalczyka, nazwał go... Filipe Santosem.
Później na scenę wkroczył nowy selekcjoner, którego Kulesza serdecznie wyściskał i wręczył mu koszulkę reprezentacji Polski.
Jak podkreślił Fernando Santos, Polska "ma bardzo dobrych piłkarzy i należy do światowej czołówki". Jego ambicją będzie zwycięstwo w każdym spotkaniu.
"Chcę wygrać wszystko, nie przyjechałem tutaj, by przegrywać. Nie lubię słowa +porażka+, nie akceptuję go. Wiem, że nie zawsze jest to możliwe, bo mamy po drugiej stronie przeciwników. Dlatego bardzo ważne jest rozpracowanie tych rywali. Mam człowieka w sztabie do tego zadania" - dodał.
Jak przyznał, w czasie mundialu w Katarze oglądał wszystkie cztery mecze biało-czerwonych.
"Ponadto w przeszłości już mierzyłem się z reprezentacją Polski. Drużyna grała różnie, w różnych ustawieniach. Teraz chcę to dokładnie przeanalizować i wyciągnąć wnioski. Nie chcę mówić o konkretnej taktyce. 4-4-2, 4-3-3 - to są tylko liczby. Ważna będzie współpraca na boisku, dynamika gry. Musimy umieć grać tak, żeby przeciwnik nie zbliżał się do naszej bramki" - podkreślił Portugalczyk.
Zapewnił, że nie zamierza robić rewolucji w kadrze i nie będzie zaglądać zawodnikom w metrykę.
"Dla mnie liczą się umiejętności, mentalność, jakość piłkarza, a nie jego wiek" - zaznaczył.
Podczas prezentacji prezes Kulesza przyznał, że to PZPN skontaktował się z Sousą, a nie na odwrót.
"Wybraliśmy najlepszego możliwego selekcjonera. Przede wszystkim zależało nam, żeby trener miał już doświadczenie w prowadzeniu reprezentacji. Braliśmy pod uwagę doświadczenie, sukcesy, charyzmę, pracę z grupą. Chcieliśmy też trenera, który odniósł sukcesy" - uzasadnił wybór szef PZPN.
Portugalczyk przyznał, że w jego sztabie będzie polski akcent. Już w poniedziałek były prowadzone rozmowy z Łukaszem Piszczkiem (byłym reprezentantem Polski) oraz byłym trenerem Lechii Gdańsk Tomaszem Kaczmarkiem.
"Teraz decyzja należy do selekcjonera. Musi się z tym przespać i to przemyśleć" - powiedział Kulesza.
Santos na razie wyjedzie do Portugalii, ale poinformował, że w Polsce pozostaną jego najbliżsi współpracownicy. Natomiast selekcjoner wróci w lutym i zamieszka tutaj z żoną.
"Mam jeszcze trochę spraw do załatwienia w Portugalii. Od lutego będę w Polsce. Zamieszkam w Warszawie, to dla mnie kluczowe. Chcę poznać mieszkańców Polski, kulturę" - podkreślił.
W trakcie wtorkowej prezentacji Santos odpowiadał na pytania w swoim ojczystym języku. Zapowiedział, że tak będą wyglądać również następne konferencje - z tłumaczeniem symultanicznym. Natomiast z piłkarzami, jak dodał, zamierza rozmawiać po angielsku. A co z językiem polskim?
"Udało mi się już nauczyć kilku polskich słów i mam nadzieję, że za jakiś czas nauczę się więcej" - dodał.
Kilka razy w trakcie konferencji zapytano go o Roberta Lewandowskiego. Portugalczyk, którego jednym z podopiecznych był słynny Cristiano Ronaldo, podkreślił, że miał szczęście w swojej karierze pracować z wybitnymi piłkarzami.
"Na moje szczęście zawsze prowadziłem wielkich zawodników. Najważniejsze, żebyśmy byli +my+, a słowo "ja" pozostało poza drużyną. Wszyscy są częścią zespołu, a selekcjoner musi połączyć to wszystko. Podczas treningów to ja rządzę, zawodnicy muszą to szanować. Oczywiście osobowość każdego z nas jest bardzo ważna, żeby to wszystko mogło zadziałać. Mam swoje pomysły, ale potrzeba czasu" - przyznał.
"Mam swoje ulubione sformułowanie. Na niebie jest wiele gwiazd, nie ma jednej, samotnej. Podobnie jest z drużyną" - dodał.
Na stwierdzenie, że jest pragmatyczny i lubi grać defensywnie, uśmiechnął się i odparł:
"Jeżeli uważacie, że zwycięstwa są pragmatyczne, to tak możemy do tego podchodzić. Z Portugalią w czasie mojej kadencji zdobyliśmy ponad 230 bramek, straciliśmy około 80, czyli mniej niż jedna na mecz. To pokazuje, że byliśmy dobrze zbilansowani".
Jak poinformował sekretarz generalny PZPN Łukasz Wachowski, kontrakt z Santosem został zawarty na dwa cykle eliminacji, do Euro 2024 i mistrzostw świata 2026.
"Myślę, że ten kontrakt jest dobry dla obu stron. Są w nim sformułowania, które zabezpieczają interes zarówno federacji, jak i selekcjonera. O konkretnych zapisach nie ma co mówić. Na pewno bardzo istotne w tym kontrakcie są wynegocjowane warunki w kwestii osiągania sukcesów" - powiedział Wachowski.
Prezes Kulesza w rozmowie z dziennikarzami po konferencji prasowej sprecyzował, o co chodzi.
"Awans na Euro 2024 oznacza automatycznie przedłużenie kontraktu z selekcjonerem" - przyznał szef federacji.
Kto będzie opłacać kontrakt Santosa?
"Nie ma indywidualnego sponsora, który realizuje opłacenie umowy selekcjonera. To kontrakt między PZPN a panem trenerem. Jesteśmy w tak dobrej sytuacji finansowej jako federacja, że będziemy w stanie poradzić sobie z tym kontraktem" - zapewnił Wachowski.
Urodzony 10 października 1954 roku Santos był szkoleniowcem reprezentacji Grecji (2010-2014), a następnie swojego kraju (2014-2022). W przeszłości pracował również w czołowych klubach właśnie z Grecji i Portugalii.
Ma imponujący życiorys trenerski - zwłaszcza złoto mistrzostwo Europy 2016 i triumf w pierwszej edycji Ligi Narodów (2018/19) ze swoimi rodakami.
W reprezentacji Polski zadebiutuje 24 marca. Biało-czerwoni rozpoczną wówczas eliminacje mistrzostw Europy - z Czechami na wyjeździe. Trzy dni później spotkają się u siebie z Albanią. W tej stawce są także niżej notowane Wyspy Owcze i Mołdawia.