Francuskie stadiony zapłoną? Wchodzi legalna pirotechnika, Belgia też tego chce
Od początku sezonu 2021/22 we Francji trwał program eksperymentalny, w którym uczestniczyli urzędnicy, służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo i kibice klubów dwóch najwyższych lig. W ramach projektu kibice mogli odpalać pirotechnikę bez obaw o konsekwencje prawne, ale pod pewnymi warunkami. Z możliwości skorzystali fani 14 drużyn, przygotowując 28 w pełni legalnych opraw meczowych.
Efekt? Zero incydentów i zielone światło od władz, potwierdzone specjalnym dekretem ministerstwa sportu, który właśnie wszedł w życie. To pilotaż, dlatego dekret ma termin ważności. Fani mogą liczyć na legalną pirotechnikę do 2 marca 2025 roku. Później efekty będą oceniane przed podjęciem dalszych decyzji. Kibice muszą też spełnić szereg warunków, które jednak nie wydają się zaporowe. Kluczowe w całym procesie może okazać się nastawienie kibiców do policji, ponieważ to ona musi każdorazowo wydać zgodę na pirotechnikę.
Jak odpalić racę i nie ponieść konsekwencji?
Co mogą francuscy kibice? W wybranej strefie stadionu będą mogli odpalić jednorazowo do 35 kilogramów materiałów, w tym świece dymne, stroboskopowe i race ręczne. Niedozwolone pozostają materiały hukowe oraz wystrzeliwane, mogące lądować poza miejscem odpalenia. Zasady obowiązują wyłącznie w ligach zawodowych i wyłącznie na stadionach bez zamkniętego dachu.
Jakie warunki trzeba spełnić? Przynajmniej jedna osoba (nadzorująca) musi być przeszkolona, a wniosek na policję musi wpłynąć na miesiąc przed meczem. W nim trzeba wyszczególnić rodzaje i ilość materiałów, podać imienną listę odpalających, gwarancję ubezpieczenia (OC klubu i nadzorcy). Uczestnicy muszą też podpisać oświadczenia o odpowiedzialności, czyli – w uproszczeniu – zagwarantować, że: są świadomi, spełniają warunki i że posprzątają po sobie.
Ponieważ dla wielu ultrasów ważny jest element spontaniczności, na pewno nie wszystkim taka lista warunków podejdzie, ale chętnych do spróbowania już nie brakuje. Stowarzyszenia kibiców z własnej woli brały w końcu udział w eksperymentalnej fazie.
Belgia idzie w ślady Francji
Francuski dekret opublikowano 29 marca, a niespełna dwa dni później pojawiło się potwierdzenie, że Belgia również zamierza postawić na podobny pilotaż. Ma on objąć kluby Jupiler Pro League od sezonu 2023/24 i stawiać kibicom podobne warunki w zamian za brak konsekwencji. Bo, jak przyznaje CEO rozgrywek Lorin Parys, dotychczasowe zakazy i kary nie są żadnym rozwiązaniem.
"Regularnie konsultujemy się ze stowarzyszeniami i grupami ultras. Te rozmowy pokazały, że są gotowi do pracy nad rozwiązaniem kwestii pirotechniki. Dlatego rozmawiamy z ministerstwem spraw wewnętrznych nad zatwierdzeniem pilotażu. Jeśli piro może być odpalane przez przeszkolonych ludzi, o określonym czasie, w wyznaczonym miejscu, ze zgodą policji i straży, to dlaczego mielibyśmy nie spróbować?" – pyta retorycznie Parys w rozmowie z De Standaard.
Większość zasad belgijskiego schematu ma być podobna do francuskich. Zasadnicze różnice? Pirotechnika nie mogłaby być odpalana w trakcie gry, ale jako element oprawy otwierającej którąś z połów lub wieńczącej zakończenie meczu. W tym wariancie proste szkolenie przeciwpożarowe miałby przejść każdy odpalający, co rozkłada ciężar odpowiedzialności inaczej niż we Francji.