Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Golfistka Dorota Zalewska: stać mnie, aby być światowym numerem jeden

PAP
Dorota Zalewska marzy o byciu numerem jeden na świecie
Dorota Zalewska marzy o byciu numerem jeden na świecie PAP
Po turniejach w Australii i RPA golfistka Dorota Zalewska przyleciała do Polski, gdzie przygotowuje się do startów w Niemczech i Francji. "W Europie będzie mi łatwiej pokazać, na co mnie stać, a wierzę, że docelowo mogę być nawet numerem jeden" – powiedziała jedyna Polka w Ladies European Tour.

24-latka ze Szczecina, która w grudniu awansowała do najwyższej zawodowej ligi Starego Kontynentu, podkreśliła, że pierwsze miesiące w tych rozgrywkach oznaczały przede wszystkim... latanie po innych kontynentach. W lutym startowała w Kenii, gdzie zajęła 61. miejsce, i Maroku – 63. pozycja, w marcu zaliczyła dwa turnieje w Australii – w obu nie awansowała do finałowych rund, a w kwietniu – w RPA. Udział w Investec SA Women's Open zakończyła pod linią cuta, a Joburg Ladies Open na 66. miejscu.

"To być może nie są wyniki, na które media zwracałyby uwagę, ale golfiści wiedzą, jakim wyzwaniem są początki w zawodowej lidze. Wierzę, że stać mnie na to, by być numerem jeden na świecie. Mówię to zarówno z pokorą, jak i pełną świadomością, ile pracy i różnych wyzwań przede mną. Mój golf idzie w dobrym kierunku, w Johannesburgu mimo ultrazmęczenia miałam przebłyski świetnej gry" – powiedziała PAP Zalewska.

Jak dodała, pierwsze tygodnie w LET to "życie w nieustającym jetlagu".

"Choć różnica między sportem amatorskim a zawodowym jest kolosalna, to przez ostatnie lata studiów i gry w USA dobrze się do tego przygotowałam, nic mnie nie zaskoczyło, ale +dojechało+ mnie zamęczenie. Turniej w Kapsztadzie grałam już na oparach, ciesząc się, że wracam na kilka dni do domu" – wspomniała.

Tłumaczyła, że wbrew obiegowej opinii czterodniowe turnieje to nie spokojny spacer po zielonym polu, a kolejne tygodnie wymagają od zawodniczek ligi wytrzymałości i szybkiej regeneracji.

"Nasz tydzień wygląda zwykle tak, że przed zawodami mamy dwie rundy treningowe plus pro-amy, czyli turnieje, w których towarzyszymy gościom VIP. Często starty są co tydzień, czyli rywalizacja czwartek-niedziela, poniedziałek na przelot lub przejazd w kolejne miejsce, wtorek trening i zapoznanie z polem, środa pro-am, czwartek start" – opisała.

Kilkukrotna uczestniczka mistrzostw Europy i świata – w drużynowych MŚ 2016 w Japonii była jedną z najmłodszych golfistek – majówkę spędziła w Szczecinie, a na polu Modry Las GC w zachodniopomorskim Choszcznie przygotowuje się do kolejnych startów. 16 maja wystartuje w rozgrywanym koło Poczdamu German Masters, a tydzień później w Jabra Ladies Open nad Jeziorem Genewskim.

"Mierzę wysoko. Szczególnie, że teraz przed nami rywalizacja w Europie. To oznacza mniej zmęczenia związanego ze zmianą stref czasowych, a i gra na polach porośniętych znanymi mi gatunkami trawy, co ma duże znaczenie" – zauważyła.

Dodała jednak, że mimo wsparcia od Polskiego Związku Golfa wyzwaniem jest spięcie budżetu.

"Ja nie mam wyboru, muszę zacząć plasować się w czołówce, bo tylko +20+ danego turnieju oznacza, że zwrócą się koszty związane ze startem. Bez sponsora nie utrzymam się długo w lidze, moja rodzina tego nie udźwignie, a marzenia prysną jak bańka mydlana" – zwróciła uwagę.

Zaznaczyła, że golf kobiecy od męskiego dzieli finansowa przepaść.

"Wiem, że decyzja Adriana Meronka o przejściu do finansowanej przez Arabię Saudyjską ligi LIV była kontrowersyjna i dziwnie się patrzy na turnieje, w które wpompowane są tak ogromne pieniądze, ale po pierwszym miesiącach w LET szczerze powiem, że... zrobiłabym to samo. Jest różnica między lataniem prywatnymi odrzutowcami a kupowaniem najtańszych biletów i kombinowaniem, jak spakować się w bagaż podręczny lub upchnąć ubrania do torby golfowej, aby nie dopłacać za nadbagaż" – tłumaczyła.

"Z Berlina do Genewy mogłabym lecieć bezpośrednim samolotem o dogodnej godzinie, a musiałam wybrać rejsy z przesiadką, bo oszczędność nawet tysiąca złotych ma dla mnie znaczenie. Nie oszczędzam tylko na jedzeniu, bo dieta to część przygotowania do zawodów, ale wiadomo – homarów nie kupuję" – dodała z uśmiechem.

Absolwentka University of Tennessee at Chattanooga zaskoczona była obecnością kibiców z Polski na turniejach na antypodach.

"Podczas zawodów w Australii przywitali mnie rodacy, którzy mieszkają w tym kraju i choć golfa nie uprawiają, to przyjechali mnie poznać i wspierać. To było niesamowite. Sprawdzili listy startowe i jak zobaczyli moje nazwisko, to postanowili mnie odwiedzić" – przekazała.

"Nie przewidziałam, że sprawię radość tylu ludziom. Mam nadzieję, że powodów do dumny z obecności Polki w światowym golfie będzie za moją sprawą coraz więcej" – podsumowała.

Wil jij jouw toestemming voor het tonen van reclames voor weddenschappen intrekken?
Ja, verander instellingen