Kilkanaście tysięcy fanów świętowało w Pradze wraz ze złotymi medalistami MŚ w hokeju
Na Rynek Starego Miasta wspólnie przyjechali autobusem w konwoju innych pojazdów. Jeden z nich wiózł rodziny i bliskich hokeistów. Podjeżdżając do rynku i chcąc być bliżej z fanami, mistrzowie wyszli na dach autobusu. Jeden z reprezentantów mówił później: "dobrze, że znaleźliśmy to wyjście na dach, bo mieliśmy inne pomysły". Wielu kibiców miało koszulki hokejowe i czeskie flagi lub pomalowało twarze w czeskie barwy narodowe.
Nad rynkiem niosło się "We Are The Champions", ludowe czeskie i morawskie melodie, które kwitowano hasłem: "Kto nie skacze, nie jest Czechem". Odśpiewano także hymn narodowy. Szampan i piwo lały się strumieniami i to nie był koniec. Pojawiło się także za sprawą grającego na co dzień w lidze NHL w Bostonie Davida Pastrnaka cygaro. Przekazywano je sobie na scenie jak fajkę pokoju.
Były selfie, uśmiechy i atmosfera pełna luzu, którego zawodnikom, trenerom i członkom obsługi technicznej brakowało przez cały turniej. Był też burmistrz Pragi Bohuslav Sobota, który przekazał w imieniu miasta voucher na piwo dla całej drużyny na cały rok.
Zakłady bukmacherskie zawierano za 2,9 miliarda koron, czyli ponad 117 milionów euro. Finał Czechy – Szwajcaria (2:0) był najchętniej oglądanym programem w krajowej telewizji od prawie dwóch lat. Obejrzało go niemal 4,8 miliona widzów.
Mistrzostwa zwiększyły również nawet o 30 proc. sprzedaż (głównie piwa) w restauracjach i hotelach. Obłożenie hoteli w Ostrawie i Pradze, gdzie rozgrywano mecze, w dniach mistrzostw sięgało 90 proc. Na mistrzostwach zarabiali także oszuści. Sprzedawano fałszywe bilety. Policja wyłapała 730 sztuk.
Poniedziałek nie kończy święta hokeja w Czechach. W czwartek drużyna narodowa zostanie przyjęta na Zamku Praskim przez prezydenta. Zapowiedziano też spotkanie z premierem.