Jan Habdas dla Flashscore: koncentruję się na tym, co jest tu i teraz
Adrian Wantowski: Zacznijmy od najświeższych wydarzeń. Byłeś ostatnio na Pucharze Świata w Rasnovie, zabrakło tam światowej czołówki, ale osiągnąłeś najlepszy wynik w karierze. Jakbyś podsumował ten poprzedni weekend?
Jan Habdas: Myślę, że mam powody do zadowolenia, bo jest to najlepszy wynik w mojej dotychczasowej karierze, bądź przygodzie, bo niektórzy to nazywają przygodą, nie wiem, kiedy dla niektórych zaczyna się kariera (śmiech). Jednak te skoki nie wyglądały dobrze, na pewno nie był to mój najlepszy występ, mogę sobie pod tym względem trochę zarzucić. Były szanse, żebym to ja wystartował w konkursie "Super Team", ale zasłużenie wystąpili w nim inni chłopacy.
A jak podchodzisz do tej nowej formuły rozgrywania konkursów? Tobie format "Super Team" się podoba?
Jest ciekawie. Zespoły, które nie mogły wystawiać czterech solidnych skoczków do "drużynówki" albo zajmowały dalsze miejsca, teraz mogą nawiązywać rywalizację. Ostatnio USA po pierwszej serii „Super Team” było bardzo wysoko. Naprawdę super skoki oddali. To świadczy o tym, że jeden dobry zawodnik i jeden nawet średni, mogą już gdzieś namieszać i powalczyć o dobre wyniki, więc coś się dzieje. Jest to może przyjemniejsze do oglądania, ale z tego, co słyszałem od chłopaków, to jest to męczący konkurs dla zawodnika, bo trzeba oddać trzy skoki konkursowe praktycznie bez przerwy, zawodnik tylko się przebiera i rusza od razu na górę, więc jest to męczący konkurs.
Na mistrzostwach świata juniorów w Whistler wywalczyłeś dwa medale. Czy to była ta impreza, do której głównie się przygotowywałeś przed sezonem?
Nie ma co owijać w bawełnę, myślę, że tak. Koncentrowałem się na tym, że jest to mój ostatni sezon jako junior i wypadałoby się dobrze zaprezentować. Rok temu też chciałem się dobrze pokazać, ale wtedy zjadła mnie presja. W tym roku presja była dwa razy większa. Na górze mi się ręce trzęsły. Takiego stresu w swoim życiu jeszcze nie przeżywałem. Wiedziałem, jakie są oczekiwania wobec mnie, sam też miałem oczekiwania wobec siebie. Nie do końca udało mi się sprostać. Liczyłem na inny kolor tego medalu, bo było blisko. Drugi skok, który oddałem w konkursie indywidualnym, nie był najlepszy, a nawet mogę go zaliczyć do tych słabszych. Gdyby nie to, to byłbym zadowolony, ale nie ma co gdybać, krążek jest, przynajmniej tyle.
Sezon zacząłeś w Pucharze Świata. W Wiśle niewiele brakowało, żebyś awansował do drugiej serii, bo było dwa razy 34. miejsce. Pokazałeś, że pukasz do tej kadry. Następnie jednak skakałeś w Pucharze Kontynentalnym. Jakie miałeś odczucia na starcie tego sezonu?
Zawsze koncentruję się na tym, co jest tu i teraz. Skupiam się na skoku i co będzie, to będzie, ale wiedziałem, że stać mnie na dużo. Na inauguracji w Wiśle trochę mnie spięło, bo pierwszy raz znalazłem się w takiej sytuacji, że jeszcze większość zawodników nie była w najlepszej formie i moje dobre skoki mogły dać awans do drugiej serii. Trochę zabrakło doświadczenia, ale czułem, że w dobrej formie jestem w stanie rywalizować o miejsce w kolejnych konkursach Pucharu Świata. Wiedziałem, że muszę dobrze się zaprezentować w Pucharze Kontynentalnym i miałem nadzieję na występy w Pucharze Świata, a znalazłem się w kadrze na Turniej Czterech Skoczni, który był dla mnie trudnym przeżyciem, ale myślę, że warto było.
Zaliczyłeś cały Turniej Czterech Skoczni. Byłeś w części niemieckiej i austriackiej. Jakie emocje towarzyszyły Ci podczas takiego prestiżowego turnieju i co z niego wyciągnąłeś?
Był to pierwszy obóz z chłopakami z kadry A, pierwsze konkursy zagraniczne, więc wiedziałem, że jestem w wyselekcjonowanej szóstce. Bardzo się cieszyłem, ale liczyłem, że pokaże więcej na tym turnieju. Wiedziałem, na co mnie stać. Miałem dobre kwalifikacje w Oberstdorfie (32. miejsce), czułem, że jestem w stanie wskoczyć do tej „30”, ale to musiało wszystko zagrać, kilka czynników złożyć się na prawie idealny skok. Nie doceniłem skoku próbnego. Zająłem w nim 40. miejsce, ale był on mocno spóźniony. Pomyślałem sobie, no nie wystarcza jeszcze, więc muszę coś dołożyć w konkursie. Jest takie przysłowie, że "lepsze jest wrogiem dobrego" i zepsułem po całości skok konkursowy, wtedy się trochę posypałem i mocno załamałem. Nie sądziłem, że Turniej Czterech Skoczni jest aż tak wyczerpujący, też mentalnie. Wróciłem do domu bardzo zmęczony, ale było to niesamowite przeżycie, że brałem udział w najbardziej prestiżowym turnieju w skokach narciarskich. Rok wcześniej na pewno nie spodziewałbym się siebie w tym miejscu i byłem wdzięczny trenerowi, że dał mi szansę przeskakać cały turniej i zdobywać doświadczenie.
Po Turnieju Czterech Skoczni zanotowałeś bardzo dobry występ w Zakopanem. Czy poczułeś taką ulgę, że w końcu znalazłeś się w drugiej serii i zdobyłeś pierwsze punkty w karierze?
Tak, zdecydowanie. Szczerze, to myślałem, że nie pojadę na zawody do Zakopanego po Turnieju Czterech Skoczni. Wydaje mi się, że trenerzy przed mistrzostwami świata juniorów nie chcieli mnie przerzucać do Japonii, gdzie był Puchar Kontynentalny, ze względu na zmiany stref czasowych. Mówiąc szczerze, byłem szczęściarzem w tym konkursie w Zakopanem. Był on loteryjny, ja wyciągnąłem dobrą kartę. Wszedłem do drugiej i to jeszcze właśnie w Zakopanem, gdzie było tylu kibiców. Doping był niesamowity. Gdy siedziałem na belce, to nie wiedziałem, co się dzieje. Serce mi tak biło, że po pierwszym skoku trener powiedział, że to był dobry skok, że trzeba to powtórzyć, a ja powiedziałem, że z tego stresu, to ja nic nie pamiętam z tej próby (śmiech). Było to ogromne przeżycie, ale pamiętam, że była ulga po tym skoku, było takie uczucie spełnienia, że w końcu się udało. Drugi skok nie był idealny, ale też nie był zły. Całokształt z tamtego konkursu na pewno zaliczyłbym bym na duży plus. Było to niesamowite zdobyć pierwsze punkty Pucharu Świata w Zakopanem.
Na ten moment masz 24 punkty w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, startowałeś w Turnieju Czterech Skoczni, zdobyłeś dwa medale na mistrzostwach świata juniorów, więc chyba jesteś zadowolony ze swojej postawy w tym sezonie?
Wiem, że mam problem z docenieniem tego, co osiągnąłem. Po każdym konkursie z wyjątkiem Pucharu Świata w Zakopanem i Pucharu Kontynentalnego w Vikersund, gdzie zająłem czwarte miejsce, to czułem niedosyt. Często miałem taki ból, że mogłem coś zrobić lepiej. Uważam, że stać mnie było na więcej, ale patrząc na wyniki, jest to mój najlepszy dotąd sezon. Myślę, że jednak muszę być zadowolony i zacząć w końcu doceniać to, co osiągnąłem, jak chociażby te dwa medale na mistrzostwach świata juniorów. Cieszę się, że przywiozłem te krążki, ale jednak czuję z tyłu ten niedosyt po konkursie indywidualnym. Jeżeli chodzi o konkurs drużynowy, to czuję się spełniony, bo rywalizowaliśmy, jak równy z Austrią. Widzę ten progres, jaki wykonaliśmy jako juniorzy w przeciągu ostatnich lat i jest to niesamowite dla mnie.
Na mistrzostwa świata do Planicy nie jedziesz, więc jakie masz plany na najbliższe dwa tygodnie?
Z tego, co wiem, to jedziemy na Puchar Kontynentalny do Brotterode, ale najpierw jeszcze krótkie zgrupowanie w Szczyrku, oddamy tam kilka skoków i ruszymy na zawody. Prawdopodobnie również będę jechał na zawody w Iron Mountain w Stanach Zjednoczonych. Jak tam będą dobre skoki, to może dostanę jeszcze jakąś szansę w Pucharze Świata, ale nie ma co się napalać, bo nic dobrego to nie przyniesie. Trzeba z zimną głową podchodzić do wszystkiego i skupiać się na swojej robocie. Ja muszę teraz się jeszcze trochę zregenerować po ostatnim intensywnym czasie, odpocząć, no i z pełną mocą uderzyć w tę końcówkę sezonu.
Do końca sezonu pozostało już tylko dziewięć konkursów indywidualnych, z czego aż cztery na skoczniach do lotów narciarskich, Ty jeszcze jesteś młodym zawodnikiem, czy gdyby się okazało, że trener chce Cię zabrać na loty, to czujesz się na to gotowy?
Jakbym dostał się do składu i miałbym lecieć na zawody, to znaczy, że trener uznałby, że jestem gotowy. Wtedy ja bym musiał uwierzyć, że jestem gotowy, chociaż wiem, że na górze bałbym się mocno (śmiech). Jednak jak już jestem na górze skoczni, to skoczę i wydaje mi się, że tak byłoby też na konkursie lotów. To też jest jakiś cel, małe marzenie, żeby oddać skok na obiekcie do lotów narciarskich i prędzej czy później musi to nastać. Jeśli nadarzy się taka okazja, to chciałbym z niej skorzystać. Wiem, że jeśli znalazłbym się w tej kadrze, to znaczyłoby, że jestem stabilnym zawodnikiem i byłbym w stanie oddawać tam dobre skoki.
W takim razie życzę Ci udanej końcówki sezonu i żeby to małe marzenie o skoku na obiekcie do lotów narciarskich udało się spełnić jeszcze w tym sezonie.
Dziękuję bardzo.