Barański: Nie jest ujmą przegrać z Holendrami i Włochami, brązowy medal smakuje jak złoto
Biało-czerwoni na półmetku byli na trzeciej pozycji, a później zaatakowali włoską osadę, którą zdołali wyprzedzić. Jednak na ostatnich metrach to zawodnicy z Półwyspu Apenińskiego zwiększyli tempo i odzyskali drugie miejsce. Różnica między tymi osadami na mecie wyniosła 0,19 s. Holendrzy, którzy triumfowali przed trzema laty na igrzyskach w Tokio, byli szybsi od Włochów o 2,40 s.
"Nie jest ujmą przegrać z Holendrami i Włochami. Każdy tutaj przyjeżdża w swojej najmocniejszej dyspozycji. Brązowy medal smakuje jak złoto. Przełamaliśmy passę czwartych miejsc" - podkreślił Barański, wioślarz z Włocławka.
Podkreślił, że jest to dla niego spełnienie marzeń. Mateusz Biskup powiedział, że jest ogromnie zadowolony.
"Szczerze, to jest potrzebne bardzo dużo szczęścia, aby w tym samym momencie znaleźć czterech ludzi, którzy się będą tak dogadywać. Czasami są między nami małe animozje, ale to już takie maleńkie sprzeczki, jakby małżeńskie" - żartował Biskup.
Czaja ocenił, że cała trójka medalistów popłynęła bardzo mocno, a poziom był niezwykle wyrównany i wysoki. Biskup dodał, że w tej ekipie nawet jak ktoś się z kimś pokłóci, to po pół godziny są żarty.
"Potrzeba wiele szczęścia, żeby zebrać taką ekipę" - powtórzył. Barański przyznał, że zebrała się paczka czterech odpowiednich ludzi. Biskup mu przerwał i dodał, że teraz już go nie lubi, bo zrobił co było trzeba. "Do bramy i się nie znamy" - żartował w rozmowie z dziennikarzami.
"Udowadnialiśmy już wiele razy, że nie tylko dogadujemy się w łodzi, co potwierdzają wyniki, ale też dogadywaliśmy się poza nią. To było dla nas duże ułatwienie. Po sukcesie zawsze było dużo radości. Teraz rozjeżdżamy się do domów i się nie znamy" - wbił szpileczkę kolegom Barański.
Wywiad przerwał mistrz olimpijski z 2008 roku, jeden z czwórki "dominatorów" Adam Korol, bo chciał uściskać szlakowego.
"Kontrolowałem tylko nasze miejsce. Wiedziałem, że od początku jesteśmy na pozycji medalowej. Ostatnich stu metrów nie pamiętam" - powiedział Biskup. Barański stwierdził, że musi minąć chwila czasu, aby sobie uświadomić przejście do historii.
Czaja przyznał, że wkradały się drobne błędy, ale "cały czas była płynność". "Jechaliśmy bardzo dobry wyścig" - ocenił.
Ziętarski stwierdził, że warto było czekać i być cierpliwym. "Taki miałem cel. Teraz dopiero to ze mnie wszystko ujdzie i dotrze spełnienie marzenia o medalu olimpijskim" - powiedział torunianin. Ziętarski ocenił, że wszyscy ruszyli bardzo szybko ze startu.
"Zrobiliśmy akcję na 1400. metrze i przesunęliśmy się na drugie miejsce. Potem chcieliśmy zrobić kolejną na 1600 m, ale ona już tak nie wyszła, bo nie mieliśmy sił. Dziękuję mojej żonie, dzieciom, rodzicom, moim braciom, którzy mnie wychowali. Miałem ośmiu braci, byłem jednym z młodszych, dalej możecie państwo sobie sami dopowiedzieć, co się działo. To były świetne lata mojego życia" - mówił Ziętarski.
To trzeci medal biało-czerwonych w trwających igrzyskach. W niedzielę srebro w konkurencji K1 zdobyła kajakarka górska Klaudia Zwolińska, a we wtorek trzecie miejsce w turnieju drużynowym zajęły polskie szpadzistki.
Czaja, Biskup, Ziętarski i Barański w tym składzie byli już mistrzami świata (2022) i Europy (2023), ale żaden z nich nie miał dotychczas na koncie olimpijskiego medalu. Biskup i Ziętarski, wraz z Wiktorem Chabelem i Dariuszem Radoszem, byli na czwartej pozycji igrzysk w Rio de Janeiro, a pięć lat później tę samą lokatę zajęli Barański, Czaja, Chabel i Szymon Pośnik.
Biało-czerwoni przedłużyli serię medalową polskiego wioślarstwa: od igrzysk w Sydney w 2000 roku polscy wioślarze ani razu nie wracali do kraju z pustymi rękami. Mężczyźni ostatnio stanęli na podium w 2008 roku w Pekinie, gdy mistrzami w tej samej konkurencji zostali Adam Korol, Marek Kolbowicz, Michał Jeliński i Konrad Wasielewski, a srebro w czwórce bez sternika wagi lekkiej wywalczyli Paweł Rańda, Bartłomiej Pawełczak, Miłosz Bernatajtys i Łukasz Pawłowski.