Karbownik i Kownacki zabawili się kosztem Hansy Rostock
Wczesnym niedzielnym popołudniem Hansa Rostock podejmowała Fortunę Dusseldorf. Ponieważ drużyny są na różnych biegunach 2. Bundesligi – gospodarze bronią się przed spadkiem, a przyjezdni walczą o awans – trudno było spodziewać się wyrównanego meczu. Wynik 5:2 dla Fortuny pokazuje zresztą różnicę klas.
O klasie przyjezdnych w dużej mierze decydował Michał Karbownik, który lewym skrzydłem ciągnął raz za razem akcje swojego zespołu. 22-latek już w trzeciej minucie oddał zresztą pierwszy strzał ze swojego krańca pola karnego, który o jakieś pół metra minął dalszy słupek bramki gospodarzy.
Mniej niż 10 minut później Karbownik w polu karnym prostym podaniem znalazł Dawida Kownackiego, a ten dołożył tylko nogę i po ziemi strzelił do bramki.Tym samym Kownacki zaliczył już szóstą bramkę w ośmiu ostatnich meczach w barwach Fortuny - forma godna pozazdroszczenia.
To był pierwszy gol dla Fortuny, a w 20. minucie było już 2:0. W tej akcji ponownie wszędzie pełno było Karbownika, który po asyście z 12. minuty zanotował również tzw. asystę drugiego stopnia. Nad dryblingiem, zrywnością, szybkością i żądzą walki lewego wahadłowego można było rozpływać się niemal przez cały mecz. Gdyby koledzy lepiej wykańczali sytuację, mógłby mieć w tym spotkaniu i trzy asysty.
Karbownik skutecznie przyćmił Kownackiego, choć napastnik również grał bardzo dobrze, z radością i apetytem na kolejne gole. Bardzo blisko było choćby w 43. minucie, gdy tylko rykoszet zsunął piłkę na zewnętrzną stronę słupka. Takich prób, zwykle efektownych, ale pozbawionych szczęścia lub precyzji, Kownacki miał w meczu kilka. Zresztą, tuż po zmianie stron Polak zanotował także asystę, tym razem precyzyjnie wykładając piłkę Zimmermannowi.
Doceniając wkład obu polskich zawodników w losy meczu, trener Daniel Thioune dał im odpocząć i w 85. minucie zeszli z boiska.