Dwa punkty zdecydowały, Śląsk w finale Energa Basket Ligi
Z Wrocławia wrócili z dwiema porażkami, dlatego Zieloni Kanonierzy z Warszawy liczyli na odrobienie u siebie. W pierwszym meczu się udało, w sobotę odbył się ten, który miał dać Legii remis 2-2 w rywalizacji do trzech zwycięstw.
Gospodarze na Bemowie zaczęli nieźle, wspierani przez kibiców przewożonych specjalnie z meczu piłkarskiej Legii. Z początkowego prowadzenia nic jednak nie zostało, gdy od 6:2 wynik zmienił się na 6:13, m.in. po trójkach Ramljaka i Kolendy. Warszawiacy nie byli w stanie zatrzymać Śląska i po 10 minutach przegrywali 14:22.
Drugą kwartę zaczęli od redukowania strat, ale indywidualne wysiłki Holmana i Berzinsa nie dały wielkiego efektu. Na szczęście dla stołecznych WKS też stanął w ofensywie i nie zdołał uciec w podobnym tempie, jak na początku. Mimo to w połowie pojedynku było 25:37.
Jeśli Zieloni Kanonierzy chcieli w rywalizacji półfinałowej wrócić, to trzeba było zacząć redukować straty. Niestety, w trzeciej kwarcie Śląsk odskoczył nawet na 23 i odmiana losu wydawała się już niemożliwa, nawet jeśli po 30 minutach udało się zredukować różnicę i w ostatnią kwartę wejść z wynikiem 40:55.
Legia nie zamierzała się poddawać w kolejnej części gry - zaczęli od serii 6:0 i ciągle mieli szansę! Odpowiadał na to Jeremiah Martin. Końcówka przyniosła jeszcze trochę emocji, bo po trafieniu Arica Holmana różnica wynosiła zaledwie trzy punkty, a następnie po rzucie Travisa Lesliego tylko dwa!
Ostatecznie mistrzowie wygrali jednak 65:63 i awansowali do wielkiego finału Energa Basket Ligi. Czekają w nim na zwycięzcę drugiej rywalizacji półfinałowej, w której King Szczecin prowadzi 2-1 ze Stalą Ostrów Wielkopolski. W piątek Stal wygrała pierwszy mecz w roli gospodarza, a dziś o 17:30 rozegra drugi.