Historyczna wygrana Kinga Szczecin w pierwszym meczu finału Energa Basket Ligi
Początek spotkania był trochę lepszy dla przyjezdnych, którzy mieli małą przewagę dzięki akcjom Phila Fayne’a i Tony’ego Meiera. Później jednak ważnym graczem był Artiom Parachowski - najpierw doprowadził do remisu, a później wyprowadzał swoją drużynę na prowadzenie. Sytuacja była niezwykle wyrównana, ale po trójce Łukasza Kolendy po 10 minutach było 19:16.
W drugiej kwarcie King znowu miał przewagę, w czym pomagały rzuty z dystansu Kacpra Borowskiego. Po późniejszych akcjach wykończonych przez Bryce’a Browna różnica wzrosła do 10 punktów. To nie był koniec, bo swoje zagrania dodawali Fayne i Mazurczak. Wtedy to szczecinianie kontrolowali wydarzenia na parkiecie. Pierwsza połowa zakończyła się więc wynikiem 45:34.
W trzeciej kwarcie rzuty z dystansu DJ Mitchella i Łukasza Kolendy pozwoliły zespołowi trenera Ertugrula Erdogana na nawiązanie rywalizacji. Po późniejszych rzutach wolnych Justina Bibbsa zespół Śląska Wrocław przegrywał tylko sześcioma punktami. Tony Meier błyskawicznie opanował jednak sytuację, a po trójce Kacpra Borowskiego różnica wynosiła aż 15 punktów.
Wrocławianie odpowiedzieli świetną serią 9-0 i ciągle byli w grze. Kolejny rzut Meiera sprawił, że po 30 minutach było 62:73. Alex Hamilton w kolejnej części meczu dawał sporo spokoju przyjezdnym. Wrocławianie starali się walczyć o korzystny wynik, ale ekipa trenera Arkadiusza Miłoszewskiego miała wszystko pod kontrolą. Następny rzut z dystansu Meiera ustalił wynik spotkania na 78:89.
Najlepszym graczem gości był Tony Meier z 24 punktami, 8 zbiórkami i 3 asystami. Justin Bibbs zdobył 19 punktów i 4 asystami dla gospodarzy.