Śląsk w półfinale z Legią po wyeliminowaniu Trefla Sopot
Gdy Śląsk Wrocław przegrał drugi z ćwierćfinałowych meczów z Treflem Sopot we własnej hali, kibice mistrzów Polski mogli mieć spore obawy. Jednak w Sopocie to wrocławianie wygrali pierwsze starcie, a w rywalizacji do trzech zwycięstw prowadzili już 2:1 przed sobotnim pojedynkiem.
Zadaniem gospodarzy było odeprzeć wrocławian i doprowadzić do piątego meczu, więc nic dziwnego, że spotkanie od początku było wyrównane. Do stanu 14:12 górą byli miejscowi, ale wówczas sześć punktów złapali koszykarze WKS-u, prowadzeni przez Jeremiah Martina. Po 10 minutach było tylko 18:20.
W drugiej kwarcie zawodnicy obu drużyn na przemian rzucali z dystansu, ale to wrocławianie ciągle byli minimalnie lepsi. Późniejsza trójka Jeana Salumu dała remis, chwilę później ten sam zawodnik dał gospodarzom prowadzenie. Następnie Garrett Nevels sprawił, że różnica wzrosła do bardziej komfortowych dziewięciu punktów na korzyść Trefla. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 43:36.
Po pierwszej wymianie ciosów w trzeciej tercji sopocianie zdołali – jak się wydawało – uciec na dobre. Po fantastycznej serii 13:0 mieli już 16 oczek buforu, co przy wyrównanym pojedynku oznaczało dość bezpieczną przewagę. Wrocławianie punkt po punkcie jednak odrabiali, kończąc trzecią partię wynikiem 61:50, zdecydowanie w zasięgu.
Kolejną część meczu zmotywowani zawodnicy Śląska rozpoczęli od serii 7:0 i po rzucie DJ Mitchella przegrywali już tylko czterema punktami. Po chwili do remisu doprowadził Justin Bibbs, a przewagę mistrzom dawał rzutem z dystansu Mitchell.
Świetnie prezentował się też Jeremiah Martin, a ekipa trenera Żana Tabaka nie była w stanie go zatrzymać. Prowadzenie stracone, taktycznie gospodarze byli bezradni i w ostatniej kwarcie rzucili tylko 14 punktów przy 34 Śląska.
Ostatecznie WKS Śląsk wygrał 84:75 i zwyciężył w całej serii 3-1. Jeremiah Martin zakończył mecz 19 punktami, 7 asystami i 4 przechwytami. Jarosław Zyskowski rzucił 21 punktów dla gospodarzy.