Wrocławianie nieznacznie lepsi od Legii w pierwszym meczu serii półfinałowej
Początek meczu to bardzo dobra skuteczność ze strony obu zespołów. Po nieco ponad trzech minutach gry wrocławianie prowadzili 9:6. Po "trójce" Jakuba Nizioła i wsadach Aleksandra Dziewy i Ivana Ramljaka strata legionistów wzrosła do dziesięciu punktów, na co przerwą na żądanie zareagował trener Wojciech Kamiński. Warszawianie próbowali gonić rywala, ale po pierwszej kwarcie Śląsk był góra, 23:14.
Drugą odsłonę meczu celną "trójką" rozpoczął Grzegorz Kamiński. Śląsk odpowiedział jednak trafieniami Łukasza Kolendy i Jeremiah Martina. Warszawianie próbowali przedostawać się blisko kosza przeciwnika i z sukcesem robili to Travis Leslie i Aric Holman.
Goście przykładali też większą wagę do zatrzymania szybkiego ataku Śląska i na cztery minuty przed przerwą przegrywali 28:34. Faulowany przy rzucie zza łuku Billy Garrett trafił wszystkie trzy rzuty wolne, dzięki czemu Legia zbliżyła się do Śląska na dystans trzech punktów. Na półmetku starcia miejscowi prowadzili 42:38.
Trzecia kwarta rozpoczęła się od niesportowego przewinienia Aleksandra Dziewy i celnej "trójki" Arica Holmana, dzięki której już tylko jeden punkt dzielił obie ekipy. Legia wyszła na prowadzenie po trafieniu Travisa Leslie. Kilkanaście sekund później efektownym wsadem popisał się Aric Holman i przy stanie 50:47 dla warszawian trener Erdogan poprosił o przerwę na żądanie.
Legia grała lepiej i wykorzystała ten moment w najlepszy sposób, naciskając mocno na rywala w defensywie. Śląsk miał problemy ze zdobywaniem punktów, a po stronie stołecznej ekipy świetnie spisywał się duet Leslie-Holman. Wrocławianie przetrwali swój kryzys i spotkanie w końcu toczyło się punkt za punkt. Ostatnie fragmenty tej kwarty należały do wrocławian, którzy na 10 minut przed końcem meczu prowadzili 62:60.
Szybkie cztery punkty autorstwa Travisa Leslie i pięć oczek z rzędu Billy’ego Garretta sprawiły, że Legia wyszła na czteropunktowe prowadzenie. Wrocławianie wciąż byli tuż za plecami Zielonych Kanonierów - na pięć minut przed końcem meczu było tylko 72:71 dla Legii. Obie ekipy zaczęły grać nieco nerwowo, dodatkowo na trzy minuty przed końcową syreną drugi faul niesportowy Arica Holmana odgwizdali sędziowie, co oznaczało, że Amerykanin musiał udać się do szatni.
Wrocławianie wyszli na prowadzenie 74:72, ale Legia nie odpuszczała ani na chwilę. Faul ofensywny odgwizdano Dariuszowi Wyce, a chwilę później kolejne punkty zdobyli miejscowi, którzy mieli już czteropunktową zaliczkę w kluczowym momencie meczu. Wrocławianie nie pozwolili sobie wydrzeć zwycięstwa i triumfowali w pierwszym meczu półfinału play-off Energa Basket Ligi 83:77, obejmując tym samym prowadzenie 1:0 w całej serii.
Drugi mecz obu zespołów zaplanowano na niedzielę, 21 maja o godz. 17:30 w Hali Stulecia.