Michał Sokołowski: W koszykówce 3x3 trzeba brać sprawy w swoje ręce i grać egoistycznie
Sokołowski cieszy się teraz czasem wolnym i przygotowuje do zgrupowania reprezentacji Polski 5x5 we Wrocławiu, które rozpocznie się w poniedziałek. Przed nim kolejne wyzwanie i walka w kwalifikacjach olimpijskich. W Walencji (3-7 lipca) grupowymi rywalami biało-czerwonych będą Finlandia i Bahamy (gr. B). W grupie A zagrają mistrz Europy i gospodarz – Hiszpania, Liban oraz Angola. Tylko zwycięzca turnieju otrzyma bilet do Paryża.
"Na razie mam wolne, o koszykówce nie myślę, ale za chwilę zaczynam zgrupowanie. Po turnieju w Debreczynie z zespołem 3x3 już wiem, co trzeba robić, by awansować i będę mógł powiedzieć chłopakom, jak to się robi" – powiedział z uśmiechem zawodnik.
Urodzony w Pruszkowie 31-letni skrzydłowy, który do drużyny narodowej 3x3 dołączył kilka dni po zakończeniu występów w lidze włoskiej, intensywnie uczył się nie tylko zagrywek, ale i poznawał specyfikę tej odmiany koszykówki. Z bardzo dobrym skutkiem, bo biało-czerwoni po zaciętej walce, praktycznie w każdym spotkaniu turnieju, wywalczyli olimpijskie przepustki. W decydującym meczu pokonali po dogrywce Mongolię 22:20 i jako ostatni cieszyli się z awansu.
Sokołowski został drugim strzelcem turnieju, uzyskując w sześciu meczach 37 pkt i średnio 6,2 zbiórki. Miał natomiast najwyższy spośród uczestników kwalifikacji wskaźnik efektywności gry – 44,4.
"Z tego pierwszego w karierze turnieju 3x3 będę pamiętał wszystko, choć jedną akcję jednak szczególnie – rzut Przemka Zamojskiego, który dał nam to, po co przyjechaliśmy. Szczerze mówiąc, pierwszy mecz w Debreczynie był bardzo zachowawczy w moim wykonaniu. Chciałem po prostu zostawić Przemkowi rolę lidera, którym jest. Myślałem, że pomagając tylko zespołowi, będzie nam łatwo, ale koszykówka 3x3 taka nie jest. Tu trzeba brać sprawy w swoje ręce i dodatkowo pomagać kolegom. Oni też pomogą tobie, ale trzeba po prostu grać mocno i agresywnie, trochę egoistycznie, jeśli tak można powiedzieć" – tłumaczył.
Jeden z liderów kadry 5x5 przyznał, że z egoizmem nie do końca mu po drodze. Sokołowski słynie bowiem z pracy dla drużyny, szczególnie w defensywie, zaś w ataku lubi szukać podaniami kolegów.
"W 3x3 więcej zależy od ciebie. Musisz powstrzymać rywala w grze +jeden na jeden+, a w akcjach dwójkowych przewidywać jak najlepiej ustawić się w defensywie. W ataku nikt ci nie podpowie, bo nie ma trenera i musisz samemu decydować. Oczywiście, musiałem szybko opanować założenia taktyczne i zagrywki przed turniejem, ale przyznam, że zawsze szybko uczyłem się i uczę takich rzeczy" – dodał.
Sokołowski, który kończący się sezon spędził we włoskim GeVi Napoli u trenera Igora Milicica, ze spokojem może się koncentrować na nowym wyzwaniu olimpijskim. Kilka dni temu podpisał kontrakt z nowym klubem – Dinamo Sassari di Sardegna. To zespół, który walczył w jednej grupie Ligi Mistrzów FIBA z Kingiem Szczecin i kosztem mistrza Polski (dzięki lepszemu bilansowi małych punktów) awansował do drugiej fazy.
Polak zagrał we wszystkich 30 spotkaniach sezonu zasadniczego Lega Basket. Miał średnio 12,1 pkt, 5,2 zbiórki i 2,2 asysty, zaś najlepszy występ zanotował w Pucharze Włoch – poprowadził Napoli do triumfu i został wybrany MVP turnieju finałowego.
Klub z Sardynii będzie jego trzecim na Półwyspie Apenińskim – zaczynał w Nutribullet Treviso, gdzie trafił w trakcie sezonu 2019/20 z Legii Warszawa. W Dinamo spotka się z kolegą ze stołecznej ekipy – Amerykaninem Justinem Bibbinsem, który zagrał w Warszawie 14 meczów sezonu 2019/20, po czym odszedł do ligi francuskiej. Amerykański rozgrywający występował w niej do kwietnia tego roku, zaś umowę z włoskim zespołem podpisał kilka dni przed "Sokołem".