King Szczecin pokonał Ludwigsburg i ma spore szanse na awans do kolejnej fazy LM
"To był mecz o drugie miejsce w grupie. King to wykorzystał" - przyznał trener pokonanych Joshua King, a najlepszy na parkiecie Andy Mazurczak skomentował: "Wielka wygrana. Ludwigsburg chciał grać szybko i w taki sposób zdobywać punkty. My zagraliśmy swoje. Teraz wiemy, jaka jest nasza sytuacja. Chcemy wygrać kolejny mecz we Włoszech i mamy szanse na drugie miejsce w grupie. Wierzę, że to zrobimy".
Morris Udeze, Przemysław Żołnierewicz i Mazurczak zdobywając sześć pierwszych punktów pokazali, kto będzie rządził na parkiecie Netto Areny w środowy wieczór. Tę serię przerwał dopiero Jayvon Graves, najskuteczniejszy zawodnik pierwszego spotkania tych zespołów, które ekipa z Niemiec wygrała różnicą czterech punktów. Potem jego gra została przez szczecinian mocno ograniczona.
Gospodarze wyraźnie dominowali w pierwszych fragmentach i budowali przewagę. Ostatecznie wygrali pierwszą połowę różnicą 16 punktów. Pod koszem rywali brylował Udeze, a zbierającymi piłki w obronie byli głównie Mazurczak i Zac Cuthberston. Amerykanie z niemieckiego klubu nie potrafili się odgryźć skutecznymi akcjami, ich rzuty często nie wpadały do kosza.
Zawodnicy Kinga źle rozpoczęli trzecią kwartę i goście zaczęli szybko niwelować straty. Dwie "trójki" trafił Desure Buie, punkty dodał Jaren Lewis i trener gospodarzy Arkadiusz Miłoszewski musiał wezwać swoich zawodników na krótką rozmowę. Pomogło o tyle, że wprawdzie miejscowi kolejnych punktów nie zdobywali, ale za to znacznie poprawili skuteczność w defensywie.
"Defensywa była kluczem do wygrania tego meczu" – przyznał po końcowej syrenie szkoleniowiec Kinga.
Pod koniec trzeciej kwarty sytuację Kinga poprawił Mazurczak, który trafił "za trzy" i sprawił, że na ostatnie 10 minut drużyny wchodziły przy 10-punktowym prowadzeniu mistrza Polski.
"To był kluczowy rzut dla losów tego spotkania" - ocenił Miłoszewski.
Na początku ostatniej kwarty Michał Nowakowski dwukrotnie celnie rzucił z dystansu, poparł to zbiórkami pod własnym koszem i King mógł grać spokojniej. Na siedem minut przed ostatnią syreną polski zespół prowadził różnicą 20 punktów (65:45). Tego się nie dało już stracić, zwłaszcza że grą Kinga doskonale w ostatniej fazie meczu zarządzał Mazurczak.
"King zdominował to spotkanie od początku. Po pierwszej połowie nie zwiesiliśmy głów, zmniejszyliśmy straty do siedmiu punktów i mieliśmy kolejne sytuacje. Jednak mieliśmy w tym meczu 27-procentową skuteczność. Przy takiej dyspozycji nie da się wygrywać meczów na poziomie Ligi Mistrzów" - przyznał szkoleniowiec Ludwigsburga.