Dobry występ Sochana to za mało. Spurs przegrali z Hornets w samej końcówce meczu
Początek spotkania przebiegał zdecydowanie pod dyktando podopiecznych Gregga Popovicha, którzy wyszli na prowadzenie 18:8. Od tego momentu goście zanotowali run 8-0 i mocno zbliżyli się do Spurs. Końcówkę jednak nieco lepiej zagrali gospodarze i po 12 minutach prowadzili 30:24. Druga kwarta przyniosła mizerną skuteczność w ataku z obu stron, co przełożyło się na wynik 47:44 do przerwy.
Mecz wrócił na odpowiednie tempo w trzeciej kwarcie, ale była ona zdecydowanie najlepsza w wykonaniu gości, którzy szybko wyszli na prowadzenie, które za chwilę stracili, ale od wyniku 64:61 dla Spurs, Rockets zanotowali serię 11-1, co dało im siedem punktów przewagi (72:65). Ostatecznie końcówka kwarty była dość wyrównana, a przed decydującą odsłoną Spurs tracili do rywali cztery punkty (76:72).
Podopieczni Gregga Popovicha szybko wyszli na prowadzenie (85:82), ale wtedy ponownie nastąpił przestój w ich grze. Houston zanotowało serię 13-2 i odwróciło wynik na 95:87. Końcówka przyniosła nam jeszcze trochę emocji. Wembanyama spudłował rzut za trzy punkty na 22 sekundy przed ostatnią syreną, ale piłkę pod koszem zebrał Sochan, trafił i był jeszcze faulowany, co dało akcję 2+1 i sprawiło, że Spurs przegrywali 98:99. Na 7 sekund przed końcem było 101:100 dla gości i posiadali oni piłkę. Wtedy doszło do fauli. Rockets trafili dwa rzuty, co dało wynik 103:100. Devin Vassell został sfaulowany, trafił pierwszy rzut, a następny spudłował o tablicę, żeby powalczyć o dogrywkę, ale żaden z jego kolegów nie zdołał przejąć piłki na 3 sekundy przed końcem.
Bardzo dobre zawody rozegrał Jeremy Sochan, który spędził na parkiecie ponad 32 minuty, a w tym czasie zdobył 21 punktów, miał 8 zbiórek i 2 asysty. Polak imponował skutecznością, bo trafił 7/8 rzutów za dwa punkty, 2/6 z dystansu i 1/1 z rzutów wolnych. Z Polakiem na parkiecie Spurs zanotowali bilans +1. Teraz San Antonio Spurs czeka chwila przerwy, a ich następnym rywalem będzie Denver Nuggets.