Drugie z rzędu zwycięstwo Spurs. Rozbili u siebie Charlotte Hornets, 13 punktów Sochana
San Antonio Spurs bardzo dobrze weszli w mecz i budowali swoją przewagę. Już po kilku minutach prowadzili 10:4, a następnie powiększyli przewagę do dziesięciu punktów (20:10). Ostatecznie pierwszą kwartę zakończyli jednak z sześciopunktowym prowadzeniem (28:22).
Koncertowo poradzili sobie natomiast w drugiej. Wprawdzie Charlotte Hornets zbliżyło się na początku na trzy punkty (30:27), ale od tego momentu Spurs nadawało już na swoich falach. Run 8-0 od stanu 45:35 dał im już 18 punktów przewagi, a ostatecznie na przerwę schodzili z wynikiem 66:45.
Goście nie mieli sposobu na graczy Spurs, którzy z impetem weszli w drugą połowę. Ich run 13-3 spowodował już ponad 30-punkową przewagę (79:48). W kolejnym fragmencie kontrolowali przewagę, a przed decydującą odsłoną mieli bezpieczny wynik (103:71). Ostatnia kwarta to podtrzymanie dobrej dyspozycji i triumf 135:99.
Świetne zawody rozegrał Victor Wembanyama, który zdobył 26 punktów i miał 11 zbiórek, mimo że spędził na parkiecie niecałe 20 minut. Po stronie gościu najlepiej zaprezentował się LaMelo Ball, rzucając 28 "oczek".
Kolejne dobre zawody rozegrał Jeremy Sochan. Polak grał blisko 26 minut, rzucił w tym czasie 13 punktów, miał 6 zbiórek i 4 asysty. Łącznie trafił pięć na siedem rzutów z gry, w tym raz za trzy punkty, do tego dołożył dwa "oczka" z rzutów osobistych. Z nim na parkiecie Spurs mieli bilans +35.
Postawę Polaka pochwalił trener Spur Gregg Popovich. "Czerpie przyjemność z gry w defensywie. Jego zasięg naprawdę mu w tym pomaga. Uczy się, jak wyprzedzać przeciwników i wykorzystywać swoje warunki fizyczne. Gra w obronie mądrzej niż na początku sezonu" – przekonuje Popovich.
Drugie z rzędu zwycięstwo nie zmieniło pozycji San Antonio Spurs w tabeli Konferencji Zachodniej i wciąż znajdują się na dnie tabeli. Charlotte Hornets zanotowało czwartą porażkę z rzędu i plasuje się na 13. miejscu w Konferencji Wschodniej.