Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Jeremy Sochan zaczyna swój drugi sezon w NBA. Czego możemy się po nim spodziewać?

Hubert Nowicki
Jeremy Sochan będzie jednym z liderów San Antonio Spurs w nadchodzącym sezonie
Jeremy Sochan będzie jednym z liderów San Antonio Spurs w nadchodzącym sezonieProfimedia
Już dzisiejszej nocy wystartuje kolejny sezon NBA, a już jutro pierwszy mecz w swoim drugim sezonie rozegra Jeremy Sochan. Czego możemy spodziewać się po jedynym reprezentancie Polski na parkietach najlepszej koszykarskiej ligi świata i jak bardzo zmieni się jego rola w San Antonio Spurs?

Pierwszy sezon Sochana w NBA był więcej niż udany. Co prawda grał on w jednej z najgorszych drużyn w stawce, ale jednak pracował pod okiem jednego z największych trenerów w historii ligi, a przez brak perspektyw na udany wynik Spurs, miał wolną rękę i mógł spokojnie zapoznać się z nowymi obowiązkami. Nikt nie karał go za spudłowane rzuty, a ewentualne pomyłki nie ciągnęły za sobą wielu konsekwencji. 

W efekcie Polak rozegrał 56 spotkań, w tym 53 w pierwszej piątce. Rzucał równe 11 punktów na mecz, zbierał ponad pięć piłek i notował średnio po 2,5 asysty. Oddawał prawie 10 prób z gry na mecz przy celności na poziomie 45,3 proc. Niezbyt dobrze szło mu zza łuku, gdzie miał skuteczność 24,6 proc., ale to nie zniechęciło go przed oddawaniem dwóch takich rzutów na mecz. Jego wskaźnik rzutów wolnych zatrzymał się na 69,8 proc., choć znacznie się on polepszył od kiedy zaczął rzucać jedną ręką. 

Sochan znalazł się w drugim składzie najlepszych pierwszoroczniaków na parkietach NBA i zbierał pozytywne recenzje. Jego statystyki nie oddają też jego zaangażowania w defensywie, gdzie zwykle odpowiadał za najlepszych zawodników przeciwnych ekip. To wszystko, w połączeniu z pochwałami ze strony trenera Gregga Popovicha spowodowało, że wraz ze swoimi kibicami może on patrzeć w przyszłość z dużymi nadziejami. 

Ten sezon będzie jednak dla niego zupełnie inny. To nie znaczy, że będzie gorszy lub lepszy, ale na pewno będzie inny. Spurs wybrali z pierwszym numerem draftu Victora Wembanyame, o którym mogliście poczytać we wczorajszym tekście na naszej stronie. Drużyna z Teksasu nie będzie już seryjnie przegrywać spotkań, a po przyjściu Francuza na jej wyniki i grę będzie zwracać uwagę dużo więcej osób. Progres na pewno będzie chciał zrobić także sam Sochan. 

Największa różnica w jego grze będzie jednak związana ze zmianą jego pozycji. Reprezentant Polski przychodził do NBA jako wielki talent defensywny. Odpowiednie warunki fizyczne pozwalały mu kryć zawodników na praktycznie każdej pozycji i zakładano, że to właśnie pod tym kątem najbardziej będzie się rozwijać. W trakcie sezonu wykazywał jednak swoje umiejętności również w innych elementach gry - wchodził pod kosz, oddawał dużo rzutów i próbował znajdować kolegów na dobrych pozycjach. 

To sprawiło, wraz z wyborem w drafcie Wembanyamy, że Popovich zdążył już potwierdzić, że Sochan zacznie ten sezon jako rozgrywający. Oczywiście nie zamieni się nagle w profesora asyst, ale to on będzie przeprowadzał piłkę na połowę rywali. Z jednej strony to oznaka zaufania do jego umiejętności ze strony sztabu szkoleniowego, a z drugiej optymalne rozwiązanie dla wszystkich - Wembanyama zajmie na parkiecie jego wcześniejsze miejsce i dla Polaka by go po prostu zabrakło, więc musi się nieco przebranżowić. 

W defensywie wciąż Sochan będzie opiekował się najlepszymi zawodnikami po stronie rywali, ale w ataku jego rola powinna się zmienić. Pod koszem będą niezwykle wysoki Wembanyama oraz niewiele niższy Zach Collins. To sprawia, że będzie tam mniej miejsca oraz mniej okazji do zbierania piłek. Na obwodzie będą z kolei Keldon Johnson oraz Devin Vassell, który ominął sporą część poprzedniego sezonu, a to znacznie lepsi strzelcy od Sochana, którzy dysponują większym wachlarzem zagrań po atakowanej stronie parkietu. 

Ciężko więc zakładać, że statystyka punktów Sochana pójdzie wysoko do góry, bo prawdopodobnie nie będzie na to zbyt wielu możliwości. Wciąż będzie on potrzebny na tablicach, ale wiele zbiórek odda kolegom, więc tutaj również nie ma co oczekiwać przełomu. Ten powinien za to pojawić się w kolumnie z asystami. Sochan raczej nie będzie pełnił roli typowego rozgrywającego, który dyryguje każdą akcją, ale powinien zrobić w tym względzie znaczący progres. 

Victor Wembanyama, Jeremy Sochan i Devin Vassell
Victor Wembanyama, Jeremy Sochan i Devin VassellProfimedia

Taki generalnie powinni zanotować też Spurs. W poprzednim sezonie chodziło im przede wszystkim o wysokie miejsce w drafcie, które otrzymuje się przez jak najsłabszy bilans. W tym roku nie będzie to ich priorytetem. Nikt nie daje im oczywiście szans na mistrzostwo, bo jest na to zdecydowanie za wcześnie, ale ciężko podejrzewać, by nie wygrali większej liczby meczów. W poprzednich rozgrywkach z 82 pojedynków zwyciężyli w zaledwie 22. 

Być może będą w stanie zakręcić się koło 10. miejsca w Konferencji Zachodniej, ale konkurencja w tej części ligi jest tak duża, że bardziej realne jest miejsce 12. lub 13. Dla Sochana będzie to jednak wciąż poligon doświadczalny. Wszystko to co robił w ostatnich miesiącach i co zrobi w kolejnych, ma zaprocentować za kilka lat. 

Wil jij jouw toestemming voor het tonen van reclames voor weddenschappen intrekken?
Ja, verander instellingen