Mike Brown jednogłośnie wybrany trenerem roku w sezonie zasadniczym NBA
Dla Browna to druga taka nagroda w karierze, jednak pierwszą otrzymał aż 14 lat temu, gdy pracował w Cleveland Cavaliers, a w jego zespole grał LeBron James. Teraz dostał nagrodę za prowadzenie Kings, którzy są niemal przeklętą organizacją, od lat uznawaną za jedną z najgorzej prowadzonych w całej lidze.
Przed sezonem drużynę objął ją jednak Brown, który zupełnie zmienił jej oblicze. Kings stali się rewelacją tych rozgrywek, które zakończyli na trzecim miejscu w Konferencji Zachodniej z 48 zwycięstwami na koncie.
Tym samym awansowali też do fazy playoffs, co udało im się po raz pierwszy od 2006 roku. 17-letnia przerwa od gry w kluczowej fazie sezonu to najdłuższa seria we wszystkich czterech najważniejszych ligach sportowych w Stanach Zjednoczonych (NBA, NHL, NFL, MLB).
Jego Kings, prowadzeni na parkiecie przez Domantasa Sabonisa i De'Aarona Foxa, dysponowali w tym sezonie najlepszym atakiem w całej lidze. Byli dopiero 25. obroną w stawce, ale to nie przeszkodziło im zaliczyć bardzo udanego sezonu.
Ewenementem jest też sposób wyboru Browna na najlepszego trenera sezonu. 53-latek został wybrany na pierwszym miejscu przez wszystkich 100 głosujących, przez co otrzymał maksymalną liczbę 500 punktów. Na drugim miejscu z liczbą 164 punktów znalazł się Mike Daigneault z Oklahomy City Thunder, a na trzecim Joe Mazzulla z Boston Celtics, który uzbierał na 77 punktów.