Sixers i Kings powiększyli prowadzenie w swoich seriach. Obrońcy tytułu w tarapatach
Gospodarze z Sacramento kilkukrotnie na przestrzeni całego meczu odskakiwali rywalom na dwucyfrową liczbę punktów, jednak Warriors potrafili ich skuteczne gonić. Dawało im to jednak wynik w postaci remisu, ponieważ ostatnie prowadzenie w spotkaniu zanotowali na początku drugiej kwarty.
Końcówkę spotkania dużo lepiej rozegrali Kings. Jedną z kluczowych trójek trafił Davion Mitchell. W ostatnich dwóch minutach goście próbowali gonić wynik przy pomocy chaotycznych i nieprzygotowanych rzutów Stephena Curry'ego i Klaya Thompsona. Legendarny już duet strzelców nie był jednak w stanie zmniejszyć w ten sposób przewagi, ponieważ w końcówce do kosza wpadł im tylko jeden z kilku takich rzutów.
Po stronie gospodarzy najlepszy był duet gwiazd - Domantas Sabonis i De'Aaron Fox. Obaj rzucili rywalom po 24 punkty, Litwin dodał do tego 9 zbiórek, a Amerykanin 9 asyst.
Liderem punktowym Warriors był Curry, który zdobył 28 punktów, ale trafił tylko 3 z 13 prób zza łuku. Teraz rywalizacja przenosi się na dwa mecze do hali mistrzów NBA. Seria toczy się do czterech wygranych spotkań.
Zdecydowanie spokojniej jest za to w serii pomiędzy Philadelphią 76ers i Brooklyn Nets. Od samego początku faworytem była tutaj trzecia najlepsza drużyna sezonu zasadniczego w Konferencji Wschodniej i to właśnie ona jest już po dwóch zwycięstwach na swoim parkiecie.
Dzisiejszej nocy ekipa z Philadelphii wygrała 96:84, a do zwycięstwa poprowadzili ą Tyrese Maxey, który zdobył 33 punkty, oraz Joel Embiid, który rzucił 20 punktów i zebrał 19 piłek.
Najlepszy po stronie Nets był Cameron Johnson, który zapisał na swoim koncie 28 punktów. Teraz seria przenosi się na Brooklyn, ale nie zanosi się w niej na więcej niż pięć meczów.