Suns Duranta jadą na wakacje po porażce do zera. Zawodnik Knicks z historycznym wynikiem
Suns mieli okazję przedłużyć swój byt w serii meczem numer cztery na swoim parkiecie, ale po raz kolejny przegrali, dzięki czemu rywale dopełnili "sweep". Timberwolves po niesamowicie wyrównanym meczu wygrali 122:116.
Najlepszym zawodnikiem spotkania, a także całej serii był Anthony Edwards, który dzisiaj przypieczętował awans swojego zespołu 40 punktami, dziewięcioma zbiórkami i sześcioma asystami. Najbardziej wspierał go Karl-Anthony Towns, który rzucił 28 punktów.
Dla Timberwolves to pierwsza wygrana seria w play-offs od 2004 roku. Teraz zmierzą się w drugiej rundzie z wygranym z serii Denver Nuggets - Los Angeles Lakers, w której zawodnicy ze stanu Kolorado prowadzą 3-1. Suns kończą pierwszy sezon ze swoją "Wielką Trójką" na pierwszej rundzie i jest to dla nich ogromne rozczarowanie.
Kilka godzin wcześniej doszło do czwartego starcia New York Knicks z Philadelphią 76ers. Nowojorczycy wchodzili w ten mecz prowadząc 2-1, ale do tej pory w serii za każdym razem wygrywał gospodarz, którym wczoraj była ekipa z Filadelfii. Knicks przełamali jednak tę zasadę i po niesamowicie emocjonującym meczu wygrali 97:92.
Niesamowite zawody zanotował Jalen Brunson, który nie tylko poprowadził Knicks do wygranej, która znacznie przybliża ich do awansu, ale także zdobył najwięcej punktów w meczu play-offs w barwach swojej organizacji w całej historii. Zapisał na swoim koncie 47 punktów i 10 asyst.
Liderem pokonanych 76ers był Joel Embiid, który rzucił 27 oczek, ale widać, że Kameruńczyk nie jest w swojej najlepszej formie. Wielokrotnie nie udawał się nawet do ataku, licząc na szybkie zdobycie punktów przez swoich kolegów, a także grał bardzo ostrożnie. MVP poprzedniego sezonu zmaga się z bolącym kolanem, a także z porażeniem Bella.
Emocjonującej końcówki nie brakowało także w Dallas, gdzie w meczu numer cztery zmierzyły się ekipy Mavericks i Los Angeles Clippers. Kalifornijczyków wielu skazywało na porażkę, gdy okazało się, że po raz kolejny nie zagra Kawhi Leonard, ale ostatecznie to oni byli górą 116:111, dzięki czemu wyrównali stan serii na 2-2.
Fantastyczne zawody zagrali Paul George i James Harden, którzy nie tylko zdobyli po 33 punkty, ale także uczynili to na bardzo wysokiej skuteczności rzutów i rzadko się mylili. "The Beard" poprowadził zespół do triumfu w czwartej kwarcie, notując w niej aż 15 oczek ze swojego dorobku.
Gospodarzom nie pomogły nawet świetne wyniki Luki Doncicia i Kyrie'ego Irvinga. Słoweniec uzbierał triple-double z 29 punktami, 10 zbiórkami i 10 asystami, a Amerykanin rzucił aż 40 punktów, ale Mavericks chcąc wygrać serię, będą musieli jeszcze przynajmniej raz wygrać na parkiecie w Los Angeles.
Stosunkowo najmniej działo się w Indianapolis, gdzie miejscowi Pacers pokonali rozbitych kontuzjami Milwaukee Bucks 126:113. Goście grali bez dwójki swoich gwiazd - Giannisa Antetokounmpo i Damiana Lillarda. Przez to przegrali mecz numer cztery i przy stanie serii 1-3 są jeden mecz od eliminacji.
Gospodarzy do zwycięstwa poprowadzili Myles Turner - autor 29 punktów, a także Tyrese Haliburton, który zdobył 23 punkty.