Kulesza wypowiedział się na temat zarobków Santosa. "To nieprawda"
Fernando Santos w najbliższych dniach ma pojawić się w Warszawie, gdzie będzie na co dzień mieszkał. Jak na razie nie jest jednak znany do końca sztab szkoleniowy, który będzie pomagał Portugalczykowi podczas pracy w Polsce.
"Osobiście podrzuciłem te kandydatury i poprosiłem, żeby z nimi porozmawiał. Po powrocie trenera do Polski podejmiemy decyzje w tej kwestii. Obie strony muszą chcieć ze sobą pracować, mieć do siebie zaufanie, na podobnym poziomie spoglądać na futbol. Dlatego dałem selekcjonerowi czas na przemyślenie tej personalnej układanki" - powiedział Kulesza w rozmowie z "GOL24".
Wiele wskazuje na to, że w sztabie Santosa pojawi się jednak trzech polskich trenerów.
"Dwóch na pewno, ale trzeci też nie jest wykluczony. Rozstrzygniemy te kwestie, gdy trener wróci na początku lutego do Polski. Obchodził rocznicę ślubu, zaplanował z tej okazji pielgrzymkę z żoną do Jerozolimy, więc nie było sensu niczego przyspieszać w przypadku tego głęboko religijnego człowieka. Na pewno ze wszystkim zdążymy, tym bardziej że jego asystenci zostali w Warszawie, aby podopinać najpilniejsze kwestie. I dopiero po załatwieniu tych spraw polecą do domu, żeby się przepakować i wrócić do nas już na stałe" - zaznaczył prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej.
Kulesza skomentował zarobki Santosa
Cezary Kulesza w rozmowie z GOL24 odniósł się też do informacji mówiących o tym, jakoby Fernando Santos miał zarabiać w polskiej kadrze 2,5 miliona euro rocznie.
"Gdy rozmawialiśmy telefonicznie umawiając się na ten wywiad, zapytałem skąd czerpane są takie informacje? Z magla, czy może ktoś coś podobnego usłyszał, stojąc w kolejce za jakimś luksusowym towarem, bo kwota 2,5 miliona euro, która obiegła media, a pan wówczas przytoczył, jest nieprawdziwa. Nie wolno mi mówić, ile konkretnie zarabia selekcjoner Santos w PZPN, bo to jest tajemnica. W kontrakcie mamy zapis, że nie będziemy ujawniać wysokości pensji, więc nawet nie powinienem tego komentować. Na pewno jednak dużo, dużo mniej niż pan wspomniał. Można określić, że nawet nie połowę" - skwitował prezes.