LaLiga: Real Betis remisuje z Sevillą. Trzy czerwone kartki w meczu
El Gran Derbi, jak w Hiszpanii nazywane jest starcie Realu Betis i Sevilli FC, to oczywiście jedno z najważniejszych spotkań w sezonie dla obu ekip. A także dla ich kibiców. Choć obecnie zespoły znajdują się w zupełnie innych miejscach tabeli, to wszyscy spodziewali się, że mecz będzie wyrównany. I tak właśnie było.
Już od początku spotkania gracze obu ekip nie kalkulowali. Gra była bardzo szybka, piłka co chwilę przechodziła spod jednego pola karnego pod drugie. Zawodnicy nie przebierali także w środkach, faulując swoich przeciwników. Efektem takiego zachowania były aż dwie czerwone kartki pokazane już w pierwszej połowie meczu. Najpierw za niebezpieczny wślizg wyprostowaną nogą z boiska wyleciał Gonzalo Montiel z Sevilli. Zawodnicy Realu Betis wykorzystali przewagę i wyszli na prowadzenie po samobójczym golu Jesusa Navasa.
Jednak już za chwilę sami grali w osłabieniu. Za uderzenie łokciem w twarz Papu Gomeza murawę musiał opuścić Nabil Fekir. Po przerwie obraz gry nie zmienił się ani trochę. W 49 minucie Borja Iglesias groźnie zaatakował Joana Jordana, za co również otrzymał czerwony kartonik. Zawodnik nawet specjalnie nie protestował, gdyż zdawał sobie sprawę, że mógł zrobić rywalowi krzywdę.
Od tej pory to podopieczni Jorge Sampaolego grali w przewadze. Długo nie potrafili tego wykorzystać, aż nadeszła 81 minuta. Nemanja Gudelj był daleko od bramki, ale zdecydował się na strzał. Atomowe uderzenie znalazło drogę do siatki, a piłkarz cieszył się z drugiego trafienia w tym sezonie.
Serb mógł dać wygraną swojej drużynie, ale w końcówce genialną paradą popisał się Claudio Bravo. Wynik nie uległ już zmianie. Po podziale punktów w tabeli LaLiga Real Betis jest czwarty, a Sevilla dopiero siedemnasta.