Lech zmazuje plamę, piękne trafienie Ishaka. Puszcza pokonana w Poznaniu
Kibice jeszcze nie zdążyli rozgościć się na krzesełkach stadionu ENEA, a już mogli oglądać dwie bramki. Pierwsi w 2. minucie do siatki trafili piłkarze Lecha Poznań, a dokładnie Adriel Ba Loua, który w świetnym stylu wykorzystał dokładne podanie od wracającego do pierwszego składu kapitana, Mikeala Ishaka.
Fani gospodarzy nie cieszyli się jednak z prowadzenia zbyt długo, gdyż już w kolejnej akcji nastąpiło wyrównanie. Z prawej strony boiska dośrodkowanie w pole karne posłał Konrad Stepień. W piłkę nie trafił interweniujący Antonio Milić, a ta następnie odbiła się od Kamila Zapolnika, który dość przypadkowym zagraniem umieścił ją w siatce. Remis 1:1, a na zegarze była dopiero piąta minuta spotkania.
Prowadzenie zespołu Johna van den Broma mógł szybko przywrócić Elias Andersson, jednak jego mocne uderzenie z rzutu wolnego obronił Oliwier Zych, bramkarz wypożyczony z Aston Villi, który zastępuje kontuzjowanego Kewina Komara.
Do końca pierwszej połowy Kolejorz był stroną dominującą, ale efekt tej przewagi uzyskał dopiero w jej ostatnim fragmencie. W 43. minucie po efektownej akcji całego zespołu strzałem ze skraju pola karnego bramkarza pokonał Jesper Karlstrom.
Spokojny spacer po trzy punkty
Od początku spotkania wielką ochotę na zdobycie bramki miał Ishak, ale napastnik w wielu sytuacjach wolał oddać piłkę lepiej ustawionym kolegom. Jednak kiedy już zdecydował się na strzał, zdobył gola, który będzie mocnym kandydatem do trafienia kolejki. W 51. minucie spotkania huknął sprzed pola karnego, nie dając żadnych szans golkiperowi Żubrów.
Do końca meczu Lechici kontrolowali przebieg gry. Przeciwnicy także szukali swoich szans, ale tego dnia w ofensywie byli bezradni. Najlepszą okazję w drugiej połowie miał Artur Craciun, jednak po dośrodkowaniu z rzutu rożnego z bliskiej odległości posłał piłkę obok słupka. W ostatnich minutach gola strzałem głową po rzucie rożnym zdobył jeszcze Milić, ustalając wynik spotkania na 4:1.
Późne emocje w Kielcach
W pierwszym piątkowym meczu tej kolejki PKO BP Ekstraklasy Korona Kielce zremisowała z inną poznańską drużyną, Wartą, 1:1. Mecz został opóźniony niemal o godzinę z powodu awarii prądu na stadionie, ale za to piłkarze zapewnili kibicom emocje do ostatnich minut. I to dosłownie. Najpierw do siatki w 50. minucie trafił Mateusz Kupczak, ale tuż przed końcem rywalizacji w doliczonym czasie gry bramkę na wagę remisu zdobył Martin Remacle.