Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Lechici dumni z awansu i historii, którą napisali. "Jesteśmy bardzo szczęśliwi"

PAP
Lechici są dumni z awansu i historii, którą napisali w europejskich pucharach.
Lechici są dumni z awansu i historii, którą napisali w europejskich pucharach.PAP
Polskie kluby rzadko docierają do rundy rozgrywek europejskich, które rozgrywane są jeszcze przed kalendarzową wiosną. A jeśli już grają w tej fazie, to odpadają. Tak było przez 32 lata, w czwartkowy wieczór piłkarze Lecha Poznań w końcu odwrócili złą kartę.

W 1991 roku Legia Warszawa awansowała do półfinału nieistniejącego już Pucharu Zdobywców Pucharu, eliminując wcześniej m.in. Sampdorię Genua. Legioniści w walce o finał nie sprostali Manchesterowi United. Od tamtego czasu żadnej z polskich drużyn nie udało się wygrać wiosennego dwumeczu.

Lech miał szansę dwukrotnie tego dokonać. W 2009 roku w Pucharze UEFA "Kolejorz" prowadzony przez Franciszka Smudę zremisował 2:2 u siebie z Udinese Calcio, ale w rewanżu przegrał 1:2. Dwa lata później w Lidze Europy poznaniacy odpadli ze Sportingiem Braga (1:0 i 0:2).

Gdy Lech toczył zacięte boje z klubami Włoch i Portugalii, Filip Szymczak był jeszcze dzieckiem. 20-letni obecnie pomocnik poznańskiego zespołu był jednym z bohaterów czwartkowego spotkania rundy play off z Bodoe/Glimt. Po remisie w pierwszym meczu w Norwegii (0:0), mistrzowie Polski po golu Mikaela Ishaka wygrali 1:0 i zakwalifikowali się do najlepszej "16" Ligi Konferencji.

"Znaliśmy tę historię, bo wszyscy o niej mówili dookoła. Ale cieszymy się przede wszystkim z awansu, bo przyszło nam się zmierzyć z bardzo wymagającym przeciwnikiem. Norwegowie postawili trudne warunki, mieli swoją sytuację na 1:0, na szczęście dla nas jej nie wykorzystali. Myślę, że szacunek dla naszego zespołu za organizację gry w defensywie. Zagraliśmy konsekwentnie i dobrze realizowaliśmy nasz plan na ten mecz" – skomentował Szymczak.

Z kolei Filip Bednarek po raz kolejny zachował czyste konto w europejskich rozgrywkach. Przez 180 minut nie dał się pokonać piłkarzom Bodoe/Glimt, choć ci mieli sporo sytuacji w obu pojedynkach.

"To nie moja zasługa, ten awans nie ja załatwiłem, ale cała drużyna pracuje na to zero z tyłu. W rewanżu rywale oddali jeden celny strzał, który nie był trudny. A reszta – to już chwała chłopakom, że je blokowali. Do tego też dążyliśmy, bo wiedzieliśmy, że Bodoe oddaje dużo strzałów na bramkę" – wyjaśnił 30-letni bramkarz.

Pochodzący ze wielkopolskiej Słupcy Bednarek często deklaruje się jako wierny kibic "Kolejorza". W przeciwieństwie do brata Jana, nie przechodził przez kolejne szczeble akademii Lecha, tylko jako nastolatek wyjechał do Holandii. Do klubu ze stolicy Wielkopolski trafił niespełna trzy lata temu, już jako dojrzały zawodnik. Nie ukrywa, że ten sukces będzie długo wspominał.

"Ja wciąż przeżywam 100-lecie mojego ukochanego klubu, które obchodziliśmy rok temu. Teraz mamy 101. rok i kolejne sukcesy, których nie było przez długie lata. To mnie bardzo cieszy, napawa dumą... Pamiętam jak przed meczem z Benificą Lizbona w Lidze Europy wspominałem, że mam nadzieję, iż kiedyś będę mógł usiąść w fotelu z kubkiem dobrej herbaty, popatrzeć w kominek i łezka w oku się zakręci przy tych wspomnieniach. I ten dzień dołączy pewnie do tych wspomnień" - stwierdził golkiper mistrza kraju.

Wymarzony rywal dla Lecha w kolejnej rundzie? Portugalski obrońca Joel Pereira, który asystował przy bramce Ishaka, szybko rozwiewa wątpliwości. "Nie ma to większego znaczenia, ale najlepiej taki, z którym jesteśmy w stanie sobie poradzić" – podkreślił.

Jak dodał, dla niego to jest też wyjątkowy moment w karierze, bowiem dopiero po raz drugi gra w europejskich pucharach. Nie licząc mistrzostwa Polski, takiego sukcesu jeszcze nie osiągnął.

Wil jij jouw toestemming voor het tonen van reclames voor weddenschappen intrekken?
Ja, verander instellingen