Legia nie zawodzi, wygrywa 2:1 w Lubinie
Nawet z Waldemarem Fornalikiem u steru i po efektownej wygranej ze Śląskiem, każdy inny wynik niż przegrana Zagłębia Lubin z Legią Warszawa w sobotni wieczór można by uznać za niespodziankę. Dokładnie na to wskazywał zresztą przebieg pierwszej połowy, w której to stołeczny zespół miał z gry znacznie więcej.
Pierwszy zagrażał bramce przeciwników, narzucił swoje tempo i tylko długo nie szło postawienie kropki nad i. To z kolei mogło się zemścić, choćby gdy Kacper Chodyna w 21. minucie wystawił imiennika w bramce Legii na próbę. Kacper Tobiasz spisał się bez zarzutu, podobnie jak przy późniejszym strzale z dystansu Łukasza Łakomego.
Legia miała więcej prób, tyle że wstrzelić się nie mógł Ernest Muci. W końcu, w 37. minucie Paweł Wszołek dał legionistom prowadzenie po bardzo dobrym dograniu Josue jeszcze z własnej połowy.
Do przerwy było więc zgodnie z oczekiwaniami, choć bez dominacji Legii. Na tę zaczęło się zanosić dopiero w okolicach godziny gry, gdy Muci w końcu zdobył swoją wyczekiwaną bramkę i było już 2:0 dla Wojskowych. Ponownie asystował Josue.
Lubinianie pokazali jednak pazur, którego najbardziej brakowało im jesienią i nie pozwolili warszawiakom długo cieszyć się z prowadzenia. Gola kontaktowego zaledwie 6 minut później upolował Łakomy z dystansu, a po tej próbie Miedziowi jeszcze kilka razy walczyli o doprowadzenie do wyrównania.
Było bliżej remisu niż można by się spodziewać przed spotkaniem, ale ostatecznie faworyci nie zawiedli. Zagłębie nie będzie z pewnością rozpaczać, postawa drużyny nie przynosi wstydu, a przegrać z wiceliderem niepokonanym od pierwszej połowy października to żadna ujma.
Miedziowi zachowują cztery punkty buforu od strefy spadkowej, tymczasem Legia nie daje uciec Rakowowi Częstochowa. W ten weekend co prawda nie udało się nadrobić ani punktu straty, za to luźniej zrobiło się za plecami Legii, gdzie punkty zgubił Widzew.