Reklama
Reklama
Reklama
Więcej
Reklama
Reklama
Reklama

Legia wciąż niepokonana u siebie, odrobiła stratę do Lechii

Tym razem kapitan Josue nie strzelił dla Legii
Tym razem kapitan Josue nie strzelił dla LegiiProfimedia
Twierdza Płock niedawno padła, ale twierdza Łazienkowska ponownie została obroniona. Lechia pierwsza strzeliła, ale legioniści tuż przed końcem wywalczyli komplet punktów.

Przed spotkaniem Legii z Lechią obie drużyny miały o co walczyć, o czym pisaliśmy w zapowiedzi. By podtrzymać rywalizację z Rakowem, Legia Warszawa musi zgarniać komplet punktów w każdym meczu. Lechia z kolei wychodzi z dołka i ostatnio wygrywała.

W meczu 16. kolejki PKO BP Ekstraklasy obie drużyny zaczęły zdeterminowane, ale ostrożne. Legia stosunkowo szybko uzyskała przewagę w posiadaniu i rozgrywaniu piłki, tyle że poza strzałami z dystansu – Josue czy Kapustki – nie miała wiele do zaoferowania. A same strzały nie stworzyły zagrożenia, choć Kapustka w 14. minucie pomylił się nieznacznie i mogło być okienko.

Lechia wyraźnie zdradzała, że do Warszawy przyjechała po punkty, ale również przyjezdni nie zaliczyli pierwszej połowy do produktywnych. Szarże prowadził przede wszystkim aktywny Ilkay Durmus, który raz sam solidnie nastraszył bramkarza Wojskowych.

Na drugą połowę to goście wyszli bardziej zmotywowani, ale po kilku minutach stracili Kacpra Sezonienko z powodu kontuzji. To wymusiło wprowadzenie Conrado, który w 56. minucie brał udział w akcji zwieńczonej golem Łukasza Zwolińskiego między nogami 20-letniego bramkarza Kacpra Tobiasza. Lechia prowadziła w Warszawie 1-0, a wkrótce później kolejny strzał Durmusa mógł podwyższyć.

Legia rzuciła się więc do odrabiania strat. Znów efektownie strzelał Kapustka, ale najpierw trafił w bramkarza, a później – w 74. minucie – w poprzeczkę. I właśnie od niej piłka spadła na plecy broniącego Dusana Kuciaka, po czym wtoczyła się do bramki. 1-1.

Wojskowi nie ustawali w atakach, co opłaciło się w 87. minucie. Najpierw główkę Kramera obronił Kuciak, by później nie dać już rady z drugą główką – Yuriego Ribeiro. Ta bramka przypieczętowała sukces Legii.

Mecz może i nabrał temperatury dopiero w drugiej połowie, ale istotny jest wynik. A ten – przynajmniej do meczu Rakowa – skraca dystans gospodarzy do lidera na 4 punkty. Przy okazji potwierdziły się słowa trenera Kosty Runjaicia, że przy Łazienkowskiej wsparcie 20 tysięcy gardeł czyni Legię trudną do pokonania.

Stołeczny klub wciąż bez porażki u siebie, a Lechia ma szansę na rewanż w meczu Pucharu Polski 8 listopada.

Statystyki po meczu Legia - Lechia
Statystyki po meczu Legia - LechiaFlashscore
Wil jij jouw toestemming voor het tonen van reclames voor weddenschappen intrekken?
Ja, verander instellingen