Linette: Australian Open kojarzy mi się z przełamywaniem barier
Po półfinałowym starciu druga najlepsza obecnie polska tenisistka podkreślała, że turniej był dla niej wyczerpujący fizycznie i psychicznie. Najtrudniejszy był nieustanny stres.
"Każdy mecz przynosił nam trochę inne doświadczenia i był trudny na swój sposób. Ilość dni w stresie i ciągłe oczekiwanie były mentalnie trudne jako całość. Dwa tygodnie w wysokim stresie, kiedy było szybkie tempo wszystkiego, bo czas między spotkaniami też był intensywny, to było ciężkie. Teraz najtrudniejsza będzie regeneracja" - przyznała Linette.
Podkreśliła, że nie zamierza zatrzymywać się na półfinale turnieju wielkoszlemowego, a wynik w Australian Open to zaledwie początek, bowiem stać ją na jeszcze więcej.
"Z jednej strony to bardzo cieszy, bo to ogromna nagroda za całą pracę, ale też nie chcemy spoczywać na laurach, chcemy iść dalej. Cały mój sztab i ja jesteśmy zadowoleni z tego, że doszliśmy tak daleko w turnieju wielkoszlemowym pierwszy raz, jest to dla nas cenne doświadczenie, które chcemy wykorzystać. To nie koniec" - zapowiedziała tenisistka.
Dodała również, że wynik w Melbourne cieszy ją tym bardziej, że dotychczas nie uważała tego turnieju za swój ulubiony.
"Zawsze mówiłam, że Wimbledon jest moim ulubionym turniejem wielkoszlemowym. Roland Garros mi pasował, bo od dziecka całymi dniami oglądałam go w telewizji i na mączce dorastałam. Takiego wyniku w Australii się nie spodziewałam, ale to jest fajne, bo to coś, czego nie oczekiwaliśmy i mam wrażenie, że pokazałam sobie, że mogę grać dobrze w miejscach, które jak sądziłam są dla mnie nieodpowiednie. To duży zastrzyk pewności siebie" - przyznała 30-latka.
Do tej pory granicą nie do przekroczenia w turniejach wielkoszlemowych była dla niej trzecia runda. Polka otwarcie przyznaje, że największa zmiana na lepsze w porównaniu do poprzednich lat zaszła w jej głowie.
"Często brakowało mi kontroli nad emocjami, w tym turnieju po raz pierwszy na tak dużej arenie udało mi się naprawdę bardzo dobrze kontrolować zwłaszcza moje emocje. Sama się sobie dziwiłam, że czułam się tak spokojna, czułam, że jestem w miejscu, w którym powinnam być. Wcześniej, gdy grałam w pierwszej rundzie na dużych kortach z takimi zawodniczkami jak Naomi Osaka czy Serena Williams, to czułam, że to było "show" kogoś zupełnie innego, ja byłam tam postacią drugoplanową. Tym razem czułam, że jestem w odpowiednim miejscu" - podkreśliła 22. tenisistka światowego rankingu.
"Jestem zdrowsza i to jest ogromna ulga. Nie mam już praktycznie żadnych problemów z barkiem, które były wcześniej, a oprócz nich było jeszcze kilka innych. W końcu udało nam się przejść przez fajny okres przygotowawczy, gdzie odpoczęłam też mentalnie" - dodała Linette.
Z czym teraz będzie jej kojarzyć się Australian Open?
"Kojarzy mi się z przełamywaniem barier" - stwierdziła zwięźle.
Linette wróciła do Polski zaledwie na kilka dni. Po krótkim odpoczynku wróci na Florydę, gdzie będzie trenować do kolejnych turniejów. 20 lutego prawdopodobnie rozpocznie rywalizację w Merida Open w Meksyku. Jak sama jednak przyznała, długi pobyt w Melbourne nieco zmienił jej plany na resztę sezonu.
"Nie będą to ogromne zmiany. Ranking pozwoli nam na to, żeby nie grać już zbyt często w turniejach niższej rangi. Plan i tak jest z góry ustalony, bo zawsze staram się występować w największych rozgrywkach" - zaznaczyła poznanianka.
12 lutego będzie obchodzić 31. urodziny. Czego sobie życzy z tej okazji?
"Zdrowia, bo tego bardzo potrzebuję i to daje mi gwarancję tego, że mogę codziennie wychodzić i pracować. Nie mam gwarancji, czy to będą fantastyczne wyniki czy nie, bo nigdy nie wiadomo, jak pokaże się druga strona na korcie, ale na pewno zdrowie pozwoli mi próbować się poprawiać" - zakończyła Linette.