Łomża Industria Kielce pewnie pokonuje Celje i jest blisko ćwierćfinału LM
W ostatnim tegorocznym meczu mistrzowie Polski wystąpili w mocno okrojonym składzie. Do kontuzjowanych Damiana Domagały, Cezarego Surgiela, Pawła Paczkowskiego, Benoita Kounkouda i Haukura Thrastarsona dołączył Szymon Sićko. Reprezentant kraju, który urazu doznał podczas ligowego meczu z Orlenem Wisłą Płock, przebywa w szpitalu. Jego występ na styczniowych mistrzostw świata, których Polska będzie współgospodarzem, stanął pod bardzo dużym znakiem zapytania.
Kielczanie byli zdecydowanym faworytem czwartkowej konfrontacji, ale mistrzowie Słowenii już nie raz udowodnili, że potrafią być groźni dla najlepszych. Mecz w Hali Legionów goście także rozpoczęli bez respektu dla utytułowanego rywala. W ósmej minucie po bramce z karnego Gala Marguca Celje prowadziło 5:3. Pięć minut później po trafieniu Ante Ivankovica Słoweńcy prowadzili już 10:6. Dla rozgrywającego słoweńskiego zespołu była to już czwarta bramka w tym meczu.
Podrażnieni takim obrotem sprawy gospodarze rzucili się do odrabiania strat. Efekt był taki, że w 19. minucie, po piątej już bramce Nicolasa Tournata kielczanie przegrywali tylko 11:12. Po kolejnych 180 sekundach był remis (13:13 - trafienie Miguela Sancheza-Migallona). Sporo ożywienia w poczynania zespołu z Kielc wniósł bramkarz Mateusz Kornecki, który po 10 minutach zastąpił Andreasa Wolffa. Końcówkę pierwszej połowy polska drużyna rozegrała w popisowy sposób i po 30 minutach prowadziła 18:15.
Słoweńska ekipa po zmianie stron jeszcze raz poderwała się do walki. W jej szeregach pierwsze skrzypce grał w tym czasie Alex Vlah, który ciągu kilki minut zdobył trzy bramki. Goście kilkakrotnie zmniejszali straty do dwóch trafień, ale riposta kielczan była błyskawiczna. W 39. min do siatki rywali trafił Alex Dujshebaev i było 23:19 dla Kielc. Dwie minuty później po jego kolejnej bramce przewaga zespołu ze stolicy regionu świętokrzyskiego wzrosła do pięciu trafień (25:20).
Podopieczni trenera Alema Toskica do końca grali bardzo ambitnie, ale nie potrafili odwrócić losów rywalizacji. Polska drużyna odniosła pewne zwycięstwo. Była to dziewiąta jej wygrana w tym sezonie europejskich rozgrywek, dzięki czemu w swojej grupie kielczanie ustępują tylko Barcelonie. "To był ostatni mecz w roku, chcieliśmy dać z siebie wszystko, ale grając 50. mecz w roku, to jest trochę ciężko… Jestem szczęśliwy, że zwycięstwem zakończyliśmy ten rok" - powiedziałl po spotkaniu bramkarz Andreas Wolff.