Los Angeles Lakers wciąż bez zwycięstwa w tym sezonie, przegrali z Portland Trail Blazers
Niedzielne spotkania w NBA stały się już tradycją. Europejscy kibice mają wówczas możliwość obejrzeć mecz najlepszej koszykarskiej ligi świata o 21:30, a nie w środku nocy, jak to bywa w pozostałych dniach tygodnia. Przy pierwszej takiej okazji w tym sezonie liga zaproponowała mecz Los Angeles Lakers z Portland Trail Blazers. Oglądanie w akcji LeBrona Jamesa i Anthony'ego Davisa było dla każdego fana basketu czystą przyjemnością, ale ich dobry występ nie uchronił Lakers przed trzecią porażką w rozgrywkach.
W dwóch pierwszych spotkaniach sezonu drużyna Darwina Hama miała za rywali Golden State Warriors i Los Angeles Clippers, więc porażki w nich nie były aż tak bolsene. Mowa wszak o dwóch zespołach, które są uważane za najmocniejsze w tym sezonie w konferencji zachodniej. Do tego grona nie zaliczają się jednak Portland Trail Blazers, którzy przyjechali do Los Angeles i wprowadzili Lakersów w prawdziwy dołek.
Od samego początku spotkania gospodarze mieli ogromne problemy z trafianiem rzutów dystanowsych. Ostatecznie zakończyli spotkanie z sześcioma trafionymi trójkami, wynik ten osiągnęli jednak przy fatalnej skuteczności 18,2%. W pierwszej części meczu ze świetnej strony pokazywał się lider gości, Damian Lillard, a swoje minuty gry wykorzystywali Jerami Grant czy wybrany w tegorocznym drafcie Shaedon Sharpe. Na przerwę Lakers schodzili z siedmiopunktywm deficytem, a James wyglądał na załamanego postawą swoich kolegów.
Sytuacja nieco odmieniła się po przerwie, gdy na zdecyodwanie wyższy poziom wszedł przede wszystkim Davis. Rządził nad obręczą po obu stronach parkietu - w defensywie raz za razem blokował rzuty rywali (uczynił to aż sześć razy), a w ofensywie kończył wysokie podania kolegów efektownymi wsadami. Wyższy bieg wrzucił też James, który zaczął trafiać z dystansu.
Wynik spotkania oscylował w okolicach remisu do ostatnich sekund, ponieważ po drugiej stronie barykady kolejny świetny mecz rozgrywał Lillard. Rozgrywający gości skończył ten mecz z 41 punktami, czyli taką samą zdobyczą co w poprzednim meczu Blazers, przeciwko Phoenix Suns.
W ostatnich sekundach dużo lepszą egzekucją zagrywek popisali się właśnie przyjezdni z Portland. Swoje punkty w ostatniej minucie czwartej kwarty zdobyli Anfernee Simons, Lillard oraz Grant. Ze strony Lakers najbardziej zapamiętany zostanie rzut Russella Westbrooka, który na 27 sekund do końca meczu i 16 sekund do końca akcji zdecydował się na zupełnie niepotrzebny rzut z półdystansu przy niekorzystnym wyniku swojego zespołu. Ostatnim akordem spotkania była próba Jamesa na wyrównanie, jednak jego rzut z odchylenia nie znalazł drogi do kosza.
Tym samym Lakers dołączają do Sacramento Kings, Oklahomy City Thunder, Houston Rockets, Orlando Magic i niespodziewanie Philadelphii 76ers. Wszystkie te zespoły grały w tym sezonie po trzy spotkania i nie odniosły żadnego zwycięstwa.
Szansę na przełamanie Jeziorowcy dostaną w nocy ze środy na czwartek. Zagrają wtedy na wyjeździe z Denver Nuggets. Rywalizacja z Nikolą Jokiciem, który był MVP dwóch poprzednich sezonów, na pewno nie będzie jednak należeć do łatwych.