Manchester City traci punkty w niesamowitych okolicznościach. Nottingham uratowało remis
Od samego początku Obywatele wzięli piłkę i ani na moment nie oddawali jej rywalom. Statystyki po pierwszym kwadransie wyglądały wręcz komicznie - podopieczni Pepa Guardioli mieli wówczas ponad 90% posiadania piłki. Gra toczyła się tak naprawdę na maksymalnie czterdziestu, a często po prostu dwudziestu metrach od bramki Keylora Navasa.
Mimo to piłkarze Manchesteru nie potrafili otworzyć wyniku. Wymieniali mnóstwo podań nie tylko w polu karnym Nottingham, ale nawet w polu bramkowym. Regularnie zagrożenie siali Phil Foden, Jack Grealish, Kevin de Bruyne czy Erling Haaland, brakowało jednak konkretów.
Wreszcie na inne rozwiązanie zdecydował się Bernardo Silva. Portugalczyk dostał piłkę tuż za polem karnym po rzucie rożnym swojego zespołu i bez namysłu huknął na bramkę. Strzał na tyle zaskoczył Navasa, że nawet nie zdążył on właściwie zareagować, a mistrzowie Anglii wreszcie po 41. minutach wyszli na prowadzenie.
Mimo niekorzystnego wyniku, swojego stylu gry po przerwie nie zmienili gospodarze. Wiedzili oni, że po prostu nie mają argumentów, by iść na wymianę ciosów z mocniejszym rywalem, więc skupili się na bronieniu dostępu do własnej bramki.
Gracze Guardioli wciąż atakowali, a w 67. minucie najlepszą okazję na bramkę miał Haaland. Norweg przyzwyczaił do trafiania nawet z trudnych pozycji, więc tym bardziej powinien trafić do siatki z zaledwie kilku metrów. Tymczasem po strzale Fodena piłkę wypluł przed siebie Navas, a snajper Manchesteru City najpierw strzelał z kilku metrów z wysokiego pułapu i trafił poprzeczkę, a po sekundzie dobiegł do piłki, przygotował sobie strzał, a następnie z całej siły uderzył ponad bramką. Norweg powinien wtedy zamknąć to spotkanie.
Tak się jednak nie stało, a gospodarze wyczuli swoją szansę w końcówce, wtedy nie mieli już nic do stracenia. W 84. minucie pojawili się w większej liczbie w polu karnym rywala, Brennan Johnson poszedł w odważny drybling, oddał piłkę do Morgana Gibbs-White'a, a ten wzdłuż bramki posłał podanie do Chrisa Wooda, który wprawił City Ground w ekstazę i wyrównał stan rywalizacji.
Goście do końca meczu dalej bili głową w mur i ostatecznie stracili cenne dwa punkty w starciu z beniaminkiem. Tym samym nie wracają na fotel lidera, który dzisiaj po swoim zwycięstwie zajęli piłkarze Arsenalu.