Tybura przed tym starciem zajmował wysokie dziesiąte miejsce w rankingu kategorii ciężkiej w UFC. Aspinall to czołówka tego zestawienia - był na piątej pozycji. Tę różnicę było widać w oktagonie, bo to Brytyjczyk w pełni kontrolował walkę, którą bardzo szybko skończył.
Jest on z tego znany, nawet gdy przegrywał, nigdy jego walki nie dotarły do choćby trzeciej rundy, a wszystkie swoje wygrane - przez nokauty i poddania - kończył w pierwszej lub drugiej rundzie. Nie inaczej było teraz, gdy znokautował Tyburę.
Aspinall naruszył Polaka już po kilkunastu sekundach, gdy wyprowadził wysokie kopnięcie, które ewidentnie wytrąciło Tyburę z jego planu na tę walkę. Później niemal każda kombinacja kopnięć i ciosów robiła wrażenie na Tyburze, który po jednej z nich padł na deski, z których nie było już odwrotu. Został wówczas zasypany lawiną uderzeń, a sędzia musiał przerwać pojedynek.