MŚ 2022: Australia triumfuje i powalczy o wyjście z grupy
Od pierwszych minut spotkania przy piłce utrzymywali się Australijczycy. To oni przejęli kontrolę nad spotkaniem i mimo że nie kreowali sobie okazji do zdobycia bramki, to zepchnęli Tunezyjczyków do defensywy i sprawili, że ci nie mogli skonstruować żadnej składnej akcji.
Za odważniejszą grę Socceroos zostali wynagrodzeni w 23. minucie, po akcji zbudowanej od własnej bramki. Od samego jej początku świetnie zachował się Mitchell Duke, który zgrał piłkę do oboku na połowie Tunezji, ta trafiła pod nogi zdobywcy bramki z Francją - Craiga Goodwina. Lewy pomocnik dośrodkował piłkę, która po rykoszycie pofrunęła w pole karne, gdzie precyzyjnym strzałem głową w siatce umieścił ją Duke.
Mający dobry wynik Australijczycy od tego momentu trochę odpuścili i dopuścili do głosu Tunezję. Podopieczni Jalela Kadriego najepiej i tak czuli się mimo wszystko w kontratakach. Kluczową postacią w ich budowaniu był Issam Jebali. Napastnik urywał się obrońcom Australii i swoimi podaniami stwarzał zagrożenie pod bramką. To właśnie po jego podaniach dwie sytuacje w polu karnym miał Youssef Msakni.
Najlepszą okazję na wyrównanie przed przerwą miał jednak Mohamed Drager. Po akcji, w której rzecz jasna dużą rolę odegrał Jebali, Drager znalazł się sam na sam z bramkarzem, jednak zanim oddał strzał, Australijczycy zdążyli ustawić się z blokiem. Heoriczną interwencją popisał się wówczas Harry Souttar. Jak się okazuje, nie była to jego ostatnia taka próba.
W drugiej części gry, tak jak mogliśmy się spodziewać, Tunezyjczycy ruszyli do odważniejszych ataków, a Australijczycy zdecydowali się bronić korzystnego rezultatu.
Kolejne ataki nie kończyły się jednak groźnymi strzałami, a jeśli w ogóle kończyły się uderzeniami, to bez problemów wyłapywał je Mathew Ryan. Pierwszoplanowymi postaciami w obu zespołach byli wspomniani Msakni i Souttar.
Ten pierwszy regularnie pojawiał się z piłką w polu karnym i próbował dryblingiem, podaniem lub strzałem doprowadzić do remisu, z kolei Souttar raz za razem wybijał dośrodkowania Orłów Kartaginy oraz rzucał się na piłkę kolejnymi wślizgami.
Mimo takiego obrazu spotkania, najlepszą okazję po przerwie mieli jednak piłkarze Socceroos. Mogli uniknąć nerwowej końcówki, gdyby tylko do piłki w polu karnym zdążył Mathew Leckie. Ten jednak minął się z piłką na wprost bramki, co spowodowało ulgę tysięcy zasiadających na trybunach Tunezyjczyków.
1:0 może jednak w pełni satysfakcjonować Australijczyków, ponieważ trzy zdobyte punkty są dla nich absolutnie bezcenne. Podopieczni Grahama Arnolda mają za sobą mecz z najgroźniejszym grupowym rywalem, a w trzeciej kolejce prawdopodobnie zagrają o wyjście z grupy z Danią. Wciąż mają więc wszystko w swoich rękach. Szansę na wyjście z grupy Tunezyjczyków maleją niemal do minimum. Mają na koncie jeden punkt i czeka ich mecz z Francją.