MŚ 2022. Gorzka wygrana Tunezji nad Francją w ostatnich sekundach
Francuzi pewni swego, Tunezyjczycy walczący o wszystko – w połączeniu ze skomplikowanymi relacjami obu krajów to zwiastowało ciekawy mecz. W końcu jedenastka z Maghrebu nie wygrała z Francją od 1971 roku. Pierwsze minuty pokazały, że drużyna z północy Afryki wiedziała, o co walczy. Już w 8. minucie udało się wpakować piłkę do siatki Francji, jednak radość Ghandriego była przedwczesna, liniowy wskazał pozycję spaloną.
Tunezję niosły jednak melodyjne śpiewy trybun, gdzie ich fani przeważali. Gdy tylko Francuzi przejmowali futbolówkę, wsparcie zmieniało się w falę gwizdów. A że to właśnie mistrzowie świata byli przy piłce częściej, kibice Tunezji gwizdali sporo. Z posiadania nie wynikało jednak wiele, bo otwierający kwadrans obfitował w ataki prawie wyłącznie w kierunku bramki Steve’a Mandandy.
Na pierwszą szybką, porywającą akcję Francji trzeba było czekać do 25. minuty, gdy trzema podaniami Les Bleus doszli do bramki Tunezji. Kingsley Coman źle jednak przyjął, przez co nie trafił w światło bramki. Chwilę później gra znów toczyła się pod bramką drużyny z Europy. W 30. minucie Mandanda musiał interweniować, ale kolejny strzał Tunezji nie niósł wielkiego zagrożenia. Groźniej było pod koniec 35. minuty, gdy zła interwencja Varane’a wyłożyła piłkę Khazriemu i zmusiła Mandandę do piąstkowania bardzo mocnego uderzenia.
Grająca w mocno zmienionym składzie Francja w dużej mierze radziła sobie z czyszczeniem piłek zagrywanych w jej pole karne, ale brakowało umiejętności płynnego przejścia do ofensywy, a czasami nawet wyjścia z własnej połowy. Oglądanie Francuzów wycofujących piłkę do bramkarza nie zdarza się zbyt często. Dopiero w 2. minucie doliczonego czasu gry Fofana oddał drugi strzał Francji, tym razem zablokowany przez obrońcę.
Po przerwie obraz gry nieznacznie się zmienił, a i na boisku zmian nie było. Trener Francuzów wysłał co prawda kilku swoich czołowych zawodników na rozgrzewkę, ale zanim weszli, Tunezja zrobiła swoje. Po stracie piłki przez Fofanę na rajd zdecydował się Wahbi Khazri i zanim obrona zdołała do niego dobiec, posłał chytry strzał pod słupek francuskiej bramki.
Khazri wstrzelił się idealnie, ponieważ była to jego ostatnia akcja – zastąpił go Issam Jebali. W odpowiedzi na sytuację Didier Deschamps wprowadził z kolei Mbappé, Rabiot i Salibę, których przywitały huraganowe gwizdy od wciąż głośnych tunezyjskich kibiców. Ponieważ jednak fani wiedzieli o golu Australii z Danią (tylko remis w drugim meczu dawał im pewny awans), doping nie był aż tak porywający. Pewnie gol dla Danii byłby celebrowany jak kolejne trafienie Tunezji…
Francuzi odzyskali dla siebie środek pola po zmianach, a Tunezyjczycy przestali napierać, skupiając się na utrudnianiu gry rywalom. A że Les Bleus wciąż nie mieli sposobu na podejście pod bramkę, na boisko wszedł również Antoine Griezmann.
Obraz gry zmienił się o tyle, że Orły Kartaginy cofnęły się znacząco – bronić wyniku i wyczekiwać gola Danii. Francuzi nawet z gwiazdami w składzie mieli znaczące problemy z przełamaniem tamy defensywnie nastawionych Tunezyjczyków. Strzał Rabiot w 85. minucie – ze złym trafieniem w piłkę i kozłem przechodzącym daleko od bramki – był niezłym wyrazem bezradności mistrzów świata. Tuż przed końcem regulaminowego czasu gry już lepiej próbowali Mbappé i Kolo Muani, ale z takim samym efektem.
Pod kątem statystyk Francja bardzo mocno podreperowała się w końcówce. Ponieważ mecz Australii z Danią zakończył się wcześniej, Tunezja była już pewna wypadnięcia z turnieju. Na domiar złego, w ostatnich sekundach doliczonego czasu gry Antoine Griezmann pozbawił Tunezyjczyków również pierwszej od ponad półwiecza wygranej. Tylko 1:1? Nie! Oto już po 10 minutach (zamiast 8) doliczonego czasu interwencja VAR skłoniła sędziego do nieuznania bramki dla Francji. Choć świadomi odpadnięcia, kibice Tunezji ryknęli z radością i mogli podziękować swojej drużynie za godne pożegnanie.