MŚ 2022. Kamerun pokonał Brazylię. Zwycięstwo na pożegnanie
Pierwsze minuty meczu były wyjątkowo spokojne, na co oczywiście wpływ miała sytuacja w tabeli obu zespołów. Jednak w pewnym momencie gra zaczęła się zaostrzać, a sędzia co chwilę musiał używać gwizdka. Początkowe ostrzeżenia nie podziałały, dlatego Ismall Eltfah już w 6. i 7. minucie sięgnął po żółte kartki - jedną otrzymał Nouhou Tolo, a drugą Eder Militao.
Selekcjoner Tite dał zagrać kilku zmiennikom, którzy oczywiście chcieli zaprezentować się z jak najlepszej strony. Aktywny był szczególnie Antony oraz Gabriel Martinelli. Ten drugi w 14. minucie miał świetną okazję, ale Devis Epassy zdołał obronić jego strzał. Sporym zaangażowaniem wykazywał się również Rodrygo, Fred i weteran - Dani Alves, który jednak w żadnym aspekcie nie odstawał od młodszych kolegów. W drugim zespole widoczni byli szczególnie Eric Maxim Choupo-Moting oraz Vincent Aboubakar.
Brazylijczycy próbowali grać efektownie, aby zapewnić radość swoim kibicom i wszystkim fanom ofensywnej piłki. Jednak zwykle brakowało precyzji przy ostatnim podaniu lub dokładności przy wykończeniu akcji. Z kolei piłkarze Kamerunu grali skutecznie w defensywie, często zatrzymując ataki rywala i wybijając go z rytmu. Bez wątpienia to jednak zawodnicy Tite byli bardziej aktywni - świadczy o tym statystyka posiadania piłki po pierwszych 30 minutach, która wynosiła 67% - 33%.
W tym momencie Brazylijczycy wykonywali rzut wolny, jednak wyraźnie przekombinowali. Długo naradzali się przed oddaniem strzału, ale ostatecznie piłka trafiła w mur.
Mecz nadal toczył się w spokojnym tempie. W środku pola świetnie radził sobie Andre Anguissa. Ogromne wrażenie robiła również dokładność dalekich podań Edersona, zwykle rezerwowego golkipera Canarinhos.
W 32. minucie do piłki ustawionej przed polem karnym ustawił się Dani Alves. Tym razem uderzenie było znacznie lepsze, jednak ostatecznie poleciało nad bramką Kamerunu.
Na pierwszy celny strzał trzeba było czekać do 37. minuty spotkania. Antony uderzył jednak w sam środek, dlatego Devis Epassy nie miał problemów ze złapaniem futbolówki.
Jeszcze przed zakończeniem pierwszej połowy świetnie uderzał Martinelli, ale golkiper znów był na posterunku. Następnie strzelał Rodrygo, jednak piłka nie trafiła w światło bramki.
Zawodnicy Kamerunu również potrafili groźnie zaatakować. W doliczonym czasie gry niezłym uderzeniem głową popisał się Bryan Mbeumo, ale Ederson wykazał się kunsztem i znakomitą obroną. Do przerwy wynik nie uległ już zmianie.
Przewaga Brazylii, zabójcza końcówka Kamerunu
Druga połowa rozpoczęła się od mocnego uderzenia graczy z Afryki. Mocny strzał oddał Aboubakar, jednak piłka przeleciała tuż obok lewego słupka.
W odpowiedzi na tę akcję Martinelli świetnie uderzał z krawędzi pola karnego. Epassy wybił piłkę na rzut rożny, po którym znów musiał interweniować. I choć na raty, ponownie zrobił to skutecznie. Minęło dosłownie kilkanaście sekund, a umiejętności bramkarza znów sprawdził Antony.
Po godzinie gry Tite zdecydował się na serię zmian. W zespole pojawili się m.in. Everton Ribeiro, Marquinhos, Bruno Guimaraes i Pedro.
Piłkarze obu drużyn rozgrywali piłkę coraz szybciej, dzięki czemu na trybunach pojawiło się nieco więcej emocji i dopingu. Nadal jednak te ataki nie przynosiły żadnego efektu. Wiele pracy wykonywał Antony, jakby czuł, że on również może zostać wkrótce zmieniony.
Brazylia wciąż miała znaczną przewagę w posiadaniu piłki, a Kameruńczycy koncentrowali się na obronie i wyprowadzaniu kontrataków. Jednak o ile udawało im się od czasu do czasu przedostawać pod pole karne rywala, to gubiły ich pochopne decyzje. W 78. minucie Olivier Ntcham, który chwilę wcześniej pojawił się na murawie, chciał zmienić ten stan rzeczy. Dlatego, zamiast rozgrywać, zdecydował się na mocny strzał z dystansu. Uderzenie było celne, ale Ederson nie dał się zaskoczyć.
Dziesięć minut przed końcem Antony został zmieniony przez Raphinię. Piłkarz Barcelony miał jeszcze dodać nieco jakości w ofensywie swojej drużyny. Już w 84. minucie doskonale minął obrońcę Kamerunu i posłał piłkę w pole karne. Dopadł do niej Guimaraes, jednak jego strzał został zablokowany przez innego z defensorów.
W 92. minucie doskonałą kontrę przeprowadzili Kameruńczycy. Precyzyjne dośrodkowanie w pole karne posłał Jerome Ngom Mbekeli, a Vincent Aboubakar mocnym strzałem z głową pokonał Edersona. Po zdobytej bramce napastnik w geście radości zdjął koszulkę, za co został oczywiście ukarany żółtą kartką. Było to jego drugie takie upomnienie w tym meczu, dlatego za chwilę musiał opuścić boisko.
W końcówce szansę na wyrównanie miał jeszcze Guimaraes, ale jego strzał był zbyt słaby. Z kolei Martinelli nie trafił w bramkę - raz po uderzeniu głową, a drugi raz po strzale z bliska. To były dwie świetne okazje, aby zapewnić drużynie remis lub nawet wygraną.
Ostatecznie wynik nie uległ już zmianie. Rezerwowi Brazylii okazali się słabsi od graczy pierwszego składu, a Kamerun pierwszy raz w historii pokonał zespół Canarinhos. Do fazy pucharowej awansowali podopieczni Tite oraz reprezentacja Szwajcarii.