MŚ 2022. Mundial, Regragui i siła ducha narodu
W opowieści o Maroku zawarte są nadzieje całej Afryki i całego świata arabskiego. Można w niej znaleźć implikacje społeczne, gniew, rozczarowanie, nieudane rewolucje, marzenia o wielkości czy wszelkie kompleksy wobec bogatszych regionów świata. Jednak dzięki kolejnym awansom powoli zamieniają się one w emocje pozytywne, które wpływają na poczucie dumy całego narodu.
Walid Regragui jest pierwszym Marokańczykiem od 1994, który poprowadził kraj w mistrzostwach świata i dopiero drugim w całej historii Maroka, choć i on urodził się we Francji, w Corbeil-Essonnes, na przedmieściach Île-de-France. Mianowanie go na stanowisko selekcjonera krótko przed turniejem w Katarze było wyborem pewnej niezależności. W ostatnich latach kadrę prowadzili bowiem Portugalczyk, Belg, trzech Francuzów i Bośniak.
Ostatni z nich, Vahid Halilhodzic, odsunął od reprezentacji takie gwiazdy jak Hakim Ziyech z Chelsea czy obrońca Bayernu Monachium Noussair Mazraoui. Te decyzje i konflikt z piłkarzami nie spodobał się kierownictwu krajowej federacji, które zdecydowało się pożegnać z trenerem w sierpniu 2022 roku. Potrzeba było bowiem kogoś, kto dogada się ze wszystkimi zawodnikami. Zwłaszcza że wiele z nich ma trudne charaktery.
W tym właśnie tkwi siła Regragui'ego: zdolność do ponownego zjednoczenia piłkarzy i odkrycia na nowo poczucia tożsamości narodu, który teraz czuje się jednością ze swoją reprezentacją. Zbudowania drużyny, która w pierwszym mundialu rozgrywanym w kraju arabskim niesie ze sobą wszystkie nadzieje ludzi z tego kraju, jak również całego kontynentu. A to wszystko wraca do piłkarzy i daje im siłę na boisku. Ogromne wsparcie kibiców odczuwa się na ulicach, na portalach społecznościowych i oczywiście na trybunach.
Wraz z Regraguim do zespołu powrócił duch oraz takie talenty jak Ziyech, z którym wielu trenerów nie potrafiło się dogadać. Jednak nie ten, który mówi tym samym językiem i rozumie go pod każdym względem: "Wiele osób mówi, że jest głupcem, trudnym do prowadzenia facetem i że nie jest w stanie pomóc drużynie. Ja jednak widzę, że gdy dasz mu miłość i zaufanie, to on może za ciebie umrzeć. I to właśnie mu daję, a on mi się odwdzięcza" - powiedział o nim trener.
Ten duch tożsamości był już wcześniej ukryty w marokańskich piłkarzach, jak choćby w przypadku Achrafa Hakimiego, który urodził się w Hiszpanii, ale wybrał grę dla reprezentacji kraju swojej matki - tej samej, którą pobiegł objąć po strzelonym karnym reprezentacji La Roja. Poczucie tożsamości obudziło się także w Walidzie Cheddirze, który urodził się w Loreto, Hakimie Ziyechu i Sofyanie Amrabacie urodzonym w Holandii czy Sofianie Boufali urodzonym w Paryżu. Podobnie jak ich trener, ponad połowa z 26 zawodników drużyny narodowej przyszła bowiem na świat w innym kraju.
Regragui potrafił przejąć tego ducha, przekazać go dalej i zjednoczyć całą grupę na trzy miesiące przed rozpoczęciem mundialu, gdy marokańska federacja postanowiła powierzyć mu prowadzenie drużyny narodowej. A pozaboiskowymi bohaterami zespołu nie są WAGs, jak w przypadku wielu innych drużyn, ale matki, które Regragui poprosił, by przybyły do Kataru i wsparły swoje dzieci.
Teraz, po pokonaniu Belgii, Hiszpanii i Portugalii, ale odpadnięciu w półfinale z Francją zespół Maroka czeka najtrudniejszy test: starcie o trzecie miejsce z Chorwacją. Nikt nie wyobraża sobie bowiem, że taki piękny w ich wykonaniu turniej miałby zakończyć się dwiema porażkami. Biorąc pod uwagę wszystkie wymienione czynniki, trzeba wyjść poza taktyczne schematy i spojrzeć na drużynę z Afryki z perspektywy tego całego historycznego i emocjonalnego ładunku. Już o godz. 16:00 okaże się, czy te elementy wystarczą, by pokonać drużynę z Europy i sięgnąć po brązowy medal mistrzostw świata.