MŚ 2022. W turnieju niespodzianek Polska może sprawić kolejną
Niezależnie od wyniku, dziś od 16:00 na Al Thumama Stadium będzie pisać się historia. Historia polskich występów na wielkich turniejach, historia pojedynków z Francją, a może – bo na coś trzeba liczyć – również historia o tym, jak znów aktualni mistrzowie odpadają przed finałem.
Nie można zaklinać rzeczywistości, statystyki nie są po naszej stronie. Co prawda ostatni mecz z Francuzami na imprezie tej rangi wygraliśmy, ale było to jeszcze podczas Mistrzostw Świata 1982 w Hiszpanii. Uwzględniając mecze towarzyskie, ostatni sukces przypada również na rok 1982, gdy na Parc des Princes Les Bleus dostali bęcki na dokładkę po mundialu. Od tego momentu polskie pojedynki z Francją wypadają bardziej blado, a ostatni polski strzelec bramki, Tomasz Jodłowiec, strzelił gola samobójczego. Do odpowiedniej bramki ostatnio strzeliliśmy w 1995 roku.
Brzmi pesymistycznie? Nie bez przyczyny. Dziś również ofensywa jest słabą stroną polskiej reprezentacji. Cztery strzały na bramkę w trzech meczach to boleśnie niski wynik, zwłaszcza że trzy z tych strzałów padły w wygranym meczu z Arabią Saudyjską. O ile jednak w starciach grupowych można było kalkulować, cofać się pod bramkę i liczyć punkty, a nawet żółte kartki, o tyle dziś rachunek jest prosty: awansuje ten, kto strzeli więcej. Polska musi zatem nie tylko utrzymać skuteczność w defensywie i na bramce, ale także dołożyć do tego skuteczne ataki.
Niestety, trafiamy na rywala trudnego do ogrania w obecnej formie. Jeśli przed mundialem mogło się wydawać, że francuski atak ucierpi na braku Pogby czy Benzemy, to dziś wiemy, że sam tylko Kylian Mbappé może wypracować w jednym meczu więcej sytuacji strzeleckich niż cała polska drużyna w trzech. 24-latek już ma chrapkę na tytuł króla strzelców turnieju, więc dziś należy się spodziewać głodu bramek z jego strony.
Nie tylko jego przyjdzie dziś Polakom poskromić. Wśród wielkich nazwisk jest Olivier Giroud, dogrywający mu Dembélé czy główny rozgrywający reprezentacji, Antoine Griezmann. Lista jest zresztą dłuższa, bo w zespole Les Bleus trudno o słaby indywidualnie punkt.
Szukajmy jednak pozytywów. Co prawda Tunezja historyczne zwycięstwo nad Francją osiągnęła dzięki grze Francji drugim składem, ale jest w tym dobra wiadomość: ławka Niebieskich jest znacznie krótsza niż sądzono przed turniejem. Jeśli w pierwszym garniturze pojawiają się braki lub gdy Didier Deschamps próbuje eksperymentować w ustawieniu, może się to skończyć źle dla Francji. Dziś obie drużyny mają wystąpić w optymalnych ustawieniach, ale to nie znaczy, że słabości nie ujawnią się w trakcie meczu.
Dodatkowo, Francja traciła gola w każdym spotkaniu grupowym. O ile Francja potrafi porywać w ofensywie, o tyle w obronie ma braki. Polska ma kim skutecznie wyprowadzać kontry, jednak dotąd robiliśmy to zbyt rzadko. Jak zapowiedział trener Michniewicz, dziś drużyna musi wyjść bardziej zmotywowana w ataku, by zmuszać rywali do błędów i je wykorzystać.
Nie musimy przed meczem z Francją cofać się do odległych już lat 80. XX wieku, wystarczy poszukać inspiracji w innych meczach niżej notowanych rywali z mocniejszymi. Saudyjczycy dali radę agresywną grą na dużej motywacji wbić Argentynie dwa gole w kilka minut. Japończycy ośmieszyli Hiszpanię i wygrali mecz z posiadaniem piłki poniżej 18 proc., a Kamerun czy Korea dowiodły, że grą do ostatnich sekund da się przemóc nawet Brazylię i Portugalię. W turnieju niespodzianek byłoby pięknie, gdybyśmy mogli stać się autorami kolejnej!