Najlepsze momenty weekendu: gol Wissy, bajka o Wimbledonie i brazylijskie przeciąganie liny
Gol weekendu
W weekend nie brakowało ładnych bramek. Warto wyróżnić znakomity strzał Marcusa Rashforda, a także rzut karny Lucasa Ocamposa. Ale ostatecznie zdecydowaliśmy się na Yoane Wissa z Brentford. Ofensywny zawodnik z DR Konga pomógł Chelsea odwrócić losy spotkania pięknym, akrobatycznym wykończeniem.
Faworyt weekendu
O losach meczu często nie decydują sami zawodnicy. Nie sugerujemy teraz żadnych zakulisowych rozgrywek - po prostu od czasu do czasu murawa będzie miała wpływ na wynik. Udowodniło to Heidenheim w Bundeslidze. W sobotę dzielnie stawiali opór faworytowi z Frankfurtu i przegrali jedną bramką, ale gdyby boisko było w odpowiednim stanie, być może mecz zakończyłby się remisem. Dlaczego? Bo może podanie Benedikta Gimbera nie przeskoczyłoby nad nogą bramkarza Kevina Mullera i nie wylądowało w siatce... Nie możemy zapomnieć o wyjątkowo pechowym golu samobójczym w tej perspektywie.
Z mediów społecznościowych
Przedstawiamy nowy sport - brazylijskie przeciąganie liny! Podczas weekendowego meczu Fluminense - Botafogo (2:4), Yarlen Faustino Augusto, zawodnik drużyny gości, był częścią tej "mini-gry". Kiedy w drugiej połowie doznał kontuzji i stoczył się z linii bocznej, jego kolega z drużyny Hugo natychmiast wciągnął go z powrotem na boisko. Powód jest jasny, goście prowadzili w tym momencie jedną bramką i dopóki kontuzjowany zawodnik był na boisku, mogli grać na zwłokę.
Na reakcję rozpędzonej drużyny gospodarzy nie trzeba było jednak długo czekać - Martinelli i bramkarz Felipe Alves zajęli się Yarlenem i sprowadzili go z powrotem za linię końcową. Choć komiczna sytuacja zapobiegła opóźnieniu, nie pomogła Fluminense - Botafogo zdobyło czwartego gola w dziesiątej minucie doliczonego czasu gry, pieczętując zwycięstwo.
Statystyki weekendu
Manchester United prowadził w derbach miasta po pięknym strzale Marcusa Rashforda (i domagał się rzutu karnego, który mógł podwyższyć wynik), ale i tak poległ. A statystyki sugerują, że Manchester City był dość dominujący w zwycięstwie 3:1. W rzeczywistości liczba strzałów była taka sama jak procent posiadania piłki przez United - 27.
Historia weekendu
Nawet w czwartej lidze angielskiej (League Two) można znaleźć napięte rywalizacje. Ogromna uraza płonie między klubami AFC Wimbledon i MK Dons, trwając nieco ponad 20 lat. W 2003 roku oryginalny Wimbledon FC został przeniesiony do Milton Keynes i zmienił nazwę pomimo niechęci fanów. Porzucili "sztuczne" MK Dons i utworzyli własny klub, AFC Wimbledon, zaczynając od dołu angielskiej piramidy piłkarskiej. Niejeden entuzjasta piłki nożnej w Anglii uważa nowy Wimbledon za swoją "drugą drużynę" i cieszy się z każdego najmniejszego sukcesu zespołu, który żyje dzięki niesłabnącej miłości wiernych fanów.
Bajka o Wimbledonie napisała kolejny rozdział w weekend, a było to w derbach przeciwko znienawidzonym Dons. Wydawało się, że mecz zakończy się wynikiem 0:0, ale w czwartej minucie doliczonego czasu gry podanie trafiło pod nogi Ronana Curtisa. Irlandzki napastnik, który ledwie przez kwadrans przebywał na boisku, rozstrzygnął losy meczu i wywołał prawdopodobnie najbardziej emocjonalne świętowanie, jakie widzieliśmy od dłuższego czasu.
Zdjęcie weekendu
Po czym poznać prawdziwą nędzę klubu piłkarskiego? Kiedy nawet twoi kibice zwracają się przeciwko tobie. Tego właśnie doświadczają w Darmstadt. "Die Lilien" zajmują ostatnie miejsce w tabeli Bundesligi, wygrali tylko dwa z 24 meczów i zgromadzili zaledwie 13 punktów. Ostatnia przegrana przyszła w weekend, kiedy doznali porażki 0:6 u siebie z Augsburgiem. Gdy piłkarze obficie przepraszali przed trybuną ultras, jeden z kibiców wszedł na murawę i dał wszystkim do zrozumienia, jak bardzo jest niezadowolony z kiepskiej formy Darmstadt.