Nene ekskluzywnie dla Flashscore: "Zawsze będę miał Polskę w swoim sercu"

Reklama
Reklama
Reklama
Więcej
Reklama
Reklama
Reklama

Nene ekskluzywnie dla Flashscore: "Zawsze będę miał Polskę w swoim sercu"

Nené odegrał ważną rolę w historycznym mistrzostwie Jagiellonii Białystok
Nené odegrał ważną rolę w historycznym mistrzostwie Jagiellonii BiałystokJagiellonia Białystok
W grudniu to był tylko sen, dziś to piękna rzeczywistość. Nene jest mistrzem Polski w barwach Jagiellonii Białystok, klubu z ponad 100-letnią historią, który zdobył tytuł po raz pierwszy. Rozmawiając z Flashscore, pomocnik z wyspy Graciosa wspominał drogę do zwycięstwa i świętowanie w kraju, który nauczył się kochać. Był też czas na rozmowę o celebracji Gyökeresa i spojrzeniu w przyszłość.

"Najbardziej pamiętny moment w mojej karierze"

Wbrew wszelkim oczekiwaniom Jagiellonia Białystok została mistrzem Polski po tym, jak w poprzednim sezonie walczyła o utrzymanie. W połowie tego sezonu oczekiwania były już wysokie i w końcu się udało. Czy możesz wyjaśnić, co się stało?

Nene: Nigdy nie wyobrażałem sobie, że stanie się to w moim drugim roku w Polsce. W połowie sezonu byliśmy na uprzywilejowanej pozycji, ale wiedzieliśmy, że będzie ciężko. Mimo to było to możliwe. W końcowych etapach zanotowaliśmy kilka słabszych meczów, ale mieliśmy szczęście, że inne kluby również to zrobiły, co pokazuje, że jest to bardzo konkurencyjna liga. To niesamowity moment, najbardziej pamiętny w mojej karierze i trudno będzie go przebić. Wraz z kolegami z drużyny przeszliśmy do historii i na zawsze zostaniemy zapamiętani przez klub, kibiców i miasto. To wielki zaszczyt.

Jagiellonia Białystok ma ponad 100-letnią historię i zdobyła tylko jeden Puchar i jeden Superpuchar. Czy na początku sezonu myślałeś, że tego lata będziesz walczył o miejsce w fazie grupowej Ligi Mistrzów?

Szczerze mówiąc, nie. Myśleliśmy o tym, by przez kolejny rok walczyć o utrzymanie, a w najlepszym wypadku o miejsce w pierwszej ósemce. Nie spodziewaliśmy się, że zostaniemy mistrzami. Ale piłka nożna ma to do siebie, że tutaj w Polsce jest to jeszcze bardziej możliwe ze względu na panującą równowagę. Jest wielu różnych mistrzów. Stworzyliśmy historię i nie ma wielu słów, aby opisać to uczucie. Nigdy w życiu nie wyobrażałem sobie, że przyjadę do Polski i zostanę mistrzem. Są niesamowite rzeczy, których nie da się wytłumaczyć.

Nene - statystyki z ostatnich sezonów
Nene - statystyki z ostatnich sezonówFlashscore

Na początku sezonu było wiele wątpliwości co do trenera Adriana Siemieńca, ale prawda jest taka, że pomimo młodego wieku (32 lata) i braku doświadczenia w najwyższej klasie rozgrywkowej, miał fantastyczny wpływ na drużynę. Opowiedz nam o nim...

Pamiętam, że na początku, mimo młodego wieku i niewielkiego doświadczenia, bardzo chciał uczyć się od starszych. Starał się przyswoić jak najwięcej i naprawdę cenił sobie ludzką stronę. Szczególnie w moim przypadku odbyliśmy wiele prywatnych rozmów. Kilka razy wezwał mnie do swojego biura i chciał poznać moją przeszłość, aby lepiej mnie zrozumieć. Wierzę, że zrobił to samo z moimi kolegami i udało mu się wydobyć z nas to, co najlepsze. To jego zasługa. Treningi bardzo ewoluowały, a jego pomysły są nieco innowacyjne w porównaniu do tego, co widzimy w Polsce. Mamy też inteligentnych zawodników, którzy wierzą w trenera i zawsze go wspierają. Już samo to jest połową sukcesu.

Jagiellonia nie ma takiej siły jak inne polskie kluby, ale trener wykazał się ogromną umiejętnością rozwijania zawodników, od najstarszych do najmłodszych. Co jest kluczem do tego sukcesu?

Pomysł. Poprosił nas, abyśmy zaufali jego pomysłowi, a kiedy cieszysz się tym, co robisz na treningach i widzisz wyniki w meczach, zawsze będziesz po stronie trenera. Mogę podać przykład (Dominika) Marczuka, który przyszedł z niższych lig i uświadomił sobie swoje walory, a także (Bartłomieja) Wdowika, który miał niesamowity sezon jako lewy obrońca. Bardzo ważna była strona mentalna.

W moim przypadku byłem szóstką grającą bardziej w głębi pola, a on przeprowadził ze mną wiele rozmów na temat zmaksymalizowania moich zalet bardziej z przodu. I miał rację. Przesunąłem się bliżej pola karnego, bardziej jak gracz 8 lub 10, i udało mi się strzelać gole.

Gdy patrzysz na tabelę, zdajesz sobie sprawę, że to było szaleństwo aż do ostatniego dnia meczowego. Jak to było przeżywać to tydzień po tygodniu?

Stresujące! Miałem problemy ze snem w nocy, gdy zbliżał się dzień meczu. Niepokój narastał i trudno było nad nim zapanować. Ale grupa zareagowała dobrze, podobnie jak trener. Zawsze dawali do zrozumienia, że nawet jeśli nie będziemy mistrzami, to i tak będzie to świetny sezon. Innymi słowy, starali się zdjąć z nas presję, ale to trudne, gdy jesteś o krok od przejścia do historii. Na szczęście zawsze byliśmy bardzo silni u siebie...

Dużo mówiło się o tym, że zostaliście mistrzami z mniej niż 70 punktami, co nie zdarzyło się od jakiegoś czasu...

Tak, widziałem kilka rzeczy na ten temat. Ludzie mówili, że nasza liczba punktów w lidze była jedną z najniższych w Europie, ale ja patrzę na to bardziej z punktu widzenia rywalizacji. To był również sezon, w którym drużyny takie jak Legia, Raków i Lech Poznań grały poniżej swoich możliwości i wyszło nam to na dobre. Zasłużyliśmy na to.

Pod względem indywidualnym myślę, że mogę powiedzieć, że był to najlepszy sezon w twojej karierze, nie tylko ze względu na liczby, które zdobyłeś (11 bramek i siedem asyst). Czy możliwe jest poprawienie tego rekordu?

Jeśli trener zmusi mnie do wykonywania rzutów karnych, to może w przyszłym sezonie strzelę więcej goli (śmiech). To będzie trudne po tym świetnym sezonie. Jeśli chodzi o liczby, to trudno o lepszy wynik, ale jest to możliwe. Czuję, że w tym czy innym meczu mogłem strzelić gola, a tego nie zrobiłem.

"Wciąż nie jestem pewien, co się stało"

Wróćmy więc do 25 maja. Mecz o tytuł u siebie, fantastyczna atmosfera i gol w pierwszych minutach... Jak to było tego doświadczyć?

Wyobrażam sobie, że kibice byli jeszcze bardziej zdenerwowani. To był niesamowity dzień, od momentu przybycia na stadion aż do pierwszego gwizdka. Była tu moja rodzina - tata, brat i kilku przyjaciół - i mówili, że atmosfera była fenomenalna. Nigdy nie sądziłem, że doświadczę takiej sytuacji i wciąż nie do końca zdaję sobie sprawę z tego, co się stało.

Po końcowym gwizdku zauważyłem, że nie byłeś zbyt wylewny i nawet szukałeś kogoś na trybunach. Kiedy to do ciebie dotarło i czy naprawdę zdałeś sobie sprawę z wpływu tego, co właśnie osiągnąłeś?

Nadal nie wiem, czy to się stało (śmiech). Nie jestem zbyt wylewną osobą. Czuję to bardziej wewnątrz. Szczerze mówiąc, nie wiem, co powiedzieć... To był moment świętowania z moimi kolegami i rodziną. To coś, co zostanie ze mną na zawsze.

Miałem okazję zobaczyć zdjęcia z imprezy w centrum miasta i przyznaję, że dostałem gęsiej skórki. Ale myślę, że jeszcze lepiej było doświadczyć tego na własnej skórze...

Miasto było pełne. Ludzie opuszczali stadion i szli do centrum. Widziałem emocje na twarzach ludzi. Byli zachwyceni. Patrzyli na nas, jakbyśmy byli ich wybawcami. Naprawdę nie wiem, co powiedzieć. Niesamowity moment! Nie było już miejsca dla nikogo. Nie potrafię wystarczająco opisać wsparcia, jakiego udzielali nam przez cały rok. Plan filmowy.

Czy teraz łatwo jest iść ulicą?

Niektórzy ludzie proszą o zrobienie zdjęcia i gratulują, ale zawsze z dużym szacunkiem. Polacy to cywilizowani ludzie i nie dopuszczają się przemocy. W międzyczasie wyjechałem też z miasta i przyjechałem do Wrocławia, miasta mojej dziewczyny i wicemistrza (Śląska), a tutaj chyba mnie nie znają (śmiech).

Jest fanką Śląska?

Nie, nie... Jagiellonii (śmiech).

"Byłem bardzo bliski poddania się"

Istnieje kultowy obraz Nene wychodzącego na boisko z flagą Autonomicznego Regionu Azorów na ramionach. Gdziekolwiek pójdziesz, jakiekolwiek tytuły zdobędziesz, czy to zawsze będzie z tobą?

Nigdy nie zapomnę o swoim pochodzeniu. Jestem dumny, że pochodzę z Azorów i mojej wyspy (Graciosa). Jestem dumny, że pochodzę z małej wyspy i dotarłem do ogromnego kraju z milionami ludzi i zostałem mistrzem. Wspaniale jest móc sprawić radość ludziom, którzy mnie kochają i mam nadzieję, że czują się dumni. Są tam moi dziadkowie, którzy nie mają okazji zobaczyć, jak gram i najbardziej dumny jestem z tego, że mogą chodzić po wyspie i mówić, że są dziadkami Nene, chłopaka, który stamtąd pochodzi i odnosi sukcesy. Gdziekolwiek jestem, zawsze będę starał się promować mój region, choćby po to, by przyciągnąć turystów (śmiech).

Myślę, że niektórzy Polacy zaczynają już inaczej patrzeć na Azory.

Wiele osób pyta mnie, jakie są Azory i z przyjemnością odpowiadam, że warto. Jeśli możesz, jedź tam i nie pożałujesz. To zupełnie coś innego niż to, do czego jesteś przyzwyczajony w Polsce.

Ten obraz ze świętowania tytułu jest tym, który utkwił w pamięci, ale nie można zapomnieć o całej podróży. Nie było łatwo się tu dostać, prawda?

Kiedy jestem sam, dużo o tym myślę. Wygląda na to, że takie rzeczy zostały gdzieś zapisane. Moje życie jest jak film. Kiedy byłem w Fafe, po pierwszym roku myślałem o rezygnacji z futbolu pod koniec sezonu. Myślałem, że zrobię wtedy jakiś krok, ale tak się nie stało, więc porozmawiałem z tatą i miałem już pracę w Toronto. Ale po kilku dniach zadzwoniłem do niego i powiedziałem mu, że zamierzam jeszcze raz spróbować futbolu.

Prawda jest taka, że rozegrałem jeszcze jeden sezon w Fafe i wtedy moja kariera się zmieniła, a ja przeszedłem do Santa Clara. Innymi słowy, byłem bardzo bliski poddania się, zdecydowałem się spróbować jeszcze raz i moje życie się zmieniło. Czuję więc, że życie lub los dały mi ten tytuł. Wiem, że nie każdemu się to zdarza, ale jeśli nie spróbujesz, nigdy się nie dowiesz. Zostałem nagrodzony tym tytułem.

"Przyjaciele poprosili mnie, żebym celebrował jak Gyökeres"

Nene jest częścią jedenastki roku polskiej ligi wybranej przez Flashscore. Jak postrzegasz takie indywidualne wyróżnienie?

To docenienie jakości i pracy przez cały sezon. Ciężko jest być z dala od domu, w innym klimacie, innej kulturze... A możliwość dotarcia do końca i zobaczenia mojego nazwiska wymienionego w raportach i jedenastce roku jest zawsze satysfakcjonująca.

A celebracja w ostatnim meczu to nawiązanie do Viktora Gyokeresa (Sporting)?

Tak, to prawda. Nie ukrywam przed nikim, że jestem fanem Sportingu i śledzę każdy jego mecz. Za każdym razem, gdy strzelałem gola, moi przyjaciele mówili, że nie celebruję jak Gyökeres, ale w tym meczu mój brat był na trybunach - on też jest fanem Sportingu - i przypomniałem sobie. Najpierw zawsze robię celebrację Paulety, z Azorów, tę z otwartymi ramionami, a potem, w tym meczu, zrobiłem celebrację Gyökeresa.

Jagiellonia mistrzem, Sporting mistrzem... Bardzo pozytywny rok.

Brakowało tylko Pucharu Portugalii (śmiech). Nie przejmuję się tym tak bardzo jak wtedy, gdy byłem młodszy, ale to był niesamowity rok. Mistrzostwo Sportingu, mistrzostwo Jagiellonii, zdrowie, rodzina w porządku... Nie mogę narzekać.

"Przyszłość? Jestem szczęśliwy w klubie i w mieście"

Kończymy naszą rozmowę i tu pojawia się pytanie, na które wszyscy chcą znać odpowiedź: czy przyszłość wiąże się z Jagiellonią?

Wracam do Białegostoku 19 czerwca... i jestem szczęśliwy. Mam jeszcze rok kontraktu, jestem szczęśliwy w klubie i w mieście. Nie mogę się doczekać gry w eliminacjach Ligi Mistrzów, to będzie kolejny ważny kamień milowy w moim życiu, ale nie mogę nic obiecać na 100 procent. Zwłaszcza że w piłce nożnej nigdy nic nie wiadomo. Wszystko może się zmienić. Muszę też patrzeć na swoje życie i przyszłość.

Kibicom i wszystkim ludziom, którzy kochają ten klub, mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwy w Białymstoku i w klubie i nie mogę się doczekać rozpoczęcia nowego sezonu. Chcę być jego częścią. Ale nie mogę niczego obiecać. Mogę powiedzieć, że jeśli odejdę, to tylko poza Polskę. W Polsce chcę grać tylko tam (w Jagiellonii), bo to klub, który otworzył przede mną drzwi i dał mi wszystko. Jestem już mistrzem Polski, nie muszę tego szukać gdzie indziej.

A gdyby zadzwonił telefon z ofertą ze Sportingu?

Wtedy musiałbym przeprosić fanów, ale następnego dnia musiałbym odejść (śmiech).

Jeśli kiedykolwiek napiszesz książkę o swojej karierze, jak ważny będzie rozdział o Polsce?

Będzie zaznaczony na zawsze. Mogę powiedzieć, że już czuję się jak w domu. Polska jest również moim krajem, ponieważ dała mi tak wiele: sukces w mojej karierze zawodowej, a na poziomie osobistym również radzę sobie bardzo dobrze. Zawsze będę wdzięczny i zawsze będę miał Polskę w swoim sercu.